Śledzę twórczość Adama Dzierżka od samego początku i czytam wszystko, co tylko wyjdzie spod jego pióra. Ponieważ każda jego książka jest nieco inna, choć wciąż oscylująca wokół kryminałów i thrillerów, to zastanawiam się czy cały czas szuka swojej niszy czy po prostu lubi eksperymentować. Dziś krótko o najnowszej jego powieści. O książce, którą czyta się na "jedno posiedzenie", ale niepokój nią wywołany, odczuwany jest dużo dłużej.
Mowa tutaj o tytułowym "Klinerze", mężczyźnie wątłej postury, który zajmuje się usuwaniem zwłok i sprzątaniu po mordercy. Wszystko w absolutnej tajemnicy i z dyskrecją niemal idealną. Jest to praca, która wchodzi w każdy por jego skóry, niszczy psychikę i powoduje stany lękowe. Do czasu jednak, kiedy mężczyzna postanawia z tym procederem skończyć.
Adam Dzierżek nie bawi się w budowanie warstwy obyczajowej zbyt rozwlekle. Krótko, lapidarnie i bez zbędnych ozdobników wprowadza czytelnika w życie swojego bohatera i pozwala na śledzenie jego losów. Przedstawia tę opowieść za pomocą faktów: krótkich, rzeczowych informacji budujących napięcie i powoli regulujących poziom niepokoju.
Autor tym razem szokuje. I choć nie skupia się tu nad drobiazgowością i szczegółami popełniania morderstwa, a jedynie na tym, co prawdopodobnie się wydarzyło, to jednak całą uwagę skupia na tym, co dzieje się z ciałami po śmierci, kiedy wpadną w ręce Klinera i tym jak to wpływa na jego psychikę i życie.
To, co kieruje tą całą opowieścią, to logika. I choć koniec końców będzie się wydawało, że w końcowych scenach jej brakuje, to jednak jest to tylko złudzenie, którym słusznie autor sobie lawirował.
Całkiem inna to powieść od tych, do których Adam Dzierżek przyzwyczaił czytelników, ale za to na tyle oryginalna, by chcieć ją czytać.
Komentarze
Prześlij komentarz