Przejdź do głównej zawartości

J.R.R. Tolkien – Bitwa pod Maldon. Powrót Beorhnotha

 Tolkienomianiacy, trzymajcie się mocno, bowiem nadciąga gratka nie z tej ziemi! I choć w tym przypadku nie mamy do czynienia z utworem napisanym bezpośrednio przez mistrza, a jedynie przekładem, niemniej jest to pozycja zachwycająca.



W 991 r.n.e. na niewielką osadę Maldon, położoną na nadbrzeżu hrabstwa Essex napadają wikingowie. W poemacie "Bitwa pod Maldon" opisana jest bohaterska walka mieszkańców pod dowództwem Beorhnotha. Wikingowie przekonują go, żeby pozwolił im przekroczyć groblę nad rzeką Blackwater, po to, by móc walczyć uczciwie. Rzecz jasna nie kończy się to dla niego dobrze, ale o tym opisuje fragment poematu, który wyratowano cudem. Z całego utworu zostało jedynie 325 wersów, ale Tolkien, jako wielbiciel i znawca literatury staroangielskiej przełożył go po mistrzowsku. Wszystko to jednak otoczył pieczą redakcyjną Peter Grybauskas.

Jest to wyjątkowo pouczająca, wręcz naukowa propozycja, która rozkłada tę wielowiekową opowieść na czynniki pierwsze, rozpoczynając drobiazgowym wstępem, poprzez liczne notatki, komentarze, wykłady i wtrącenia, na interpretacjach mistrza kończąc.

Zagłębiając się w twórczość Tolkiena i poszukując informacji o jego licznych utworach nie tylko literackich ale i naukowych, można znaleźć informację właśnie o tej pozycji, która traktowana jest przez wielu wydawców i znawców tematu za tzw. "gorący ziemniak". Nie wszyscy bowiem chcą o niej mówić. Cóż, warto więc wyrobić sobie własne zdanie. Dla mnie była to rzecz interesująca, ale należało się nad nią pokłonić z odpowiednią uwagą.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...