Czekałam na kontynuację tej romantycznej powieści. Tom pierwszy był wzorcowym romansem i zakończył się kłótnią kochanków. W kolejnym więc tomie spodziewać się należało ponownego zejścia i trwania w tym idyllicznym związku. Autorka jednak postanowiła sprawę nieco skomplikować i popłynęła...
Ta książka miała dwa skrajne etapy. Albo nudziła tak okropnie, że można było łatwo usnąć, albo wprowadzała tak wielki chaos, że trudno było ogarnąć jaki miała w tym cel.
Pewne rzeczy się zgadzały: walka z uzależnieniem, niechęć do najbliższych w trakcie kuracji odwykowej i odsuwanie ich od siebie. Pomoc przyjacielska i walka o lepszą przyszłość dla tych, na których zależąło najbardziej bohaterom.
Niestety, autorka pozostawiała też mnóstwo niedokończonych wątków. Nie rozwinęła postaci Mike'a, nie próbowała wytłumaczyć jego destrukcyjnych lub dziwacznych zachowań, nie wskazała choćby fragmentu, w którym można by go usprawiedliwić. W związku z czym pozostał on postacią mdłą i nijaką. To samo dotyczy Sue, postaci szalenie wyrazistej, której charakter można było wycisnąć jak cytrynę, nadać jej wyrazu i opowiedzieć więcej, a zrobiła się z tego jedynie pyskata dziewucha o dość płytkiej powierzchowności.
Poza tym, Marcus pracowała nad główną postacią tej powieści czyli nad Jenną, którą jak sądzę chciała przemienić z szarej gąski, która nie potrafiła postawić granic, na kobietę pewną siebie i dążącą do celu. Wszystko szło po jej myśli, ale stawiała tę postać w tak dziwnych konfiguracjach towarzyskich, że z jej ust wydobywał się jedynie pełen patosu bełkot, który przypisać można jedynie moralizującym dzieci rodzicom. To było tak pompatyczne i sztuczne, że cały zamysł jak krew w piach.
I w tym wielkim tyglu różności niedokończonych, pyrliło się na lekkim gazie uczucie, które rozwijało się tak jak cała książka, w totalnym chaosie, niedopowiedzeniach i niewyjaśnionych scenach.
Jeśli któraś z Was czytała część pierwszą i jest bardzo ciekawa tej, to czytajcie na zdrowie, ale ten piękny romans powinien zakończyć się na części pierwszej, w której nie było tylu kombinacji.
Komentarze
Prześlij komentarz