Przejdź do głównej zawartości

Marta Kisiel – Płacz

Jakże mi smutno, że to już jest koniec! Marta Kisiel postawiła ostatnią kropkę w trzecim tomie cyklu wrocławskiego i tak wymiętoliła moje czytelnicze zmysły, że będę miała książkowego kaca przez kolejne kilka dni. No, ale do rzeczy. O co tyle hałasu i dlaczego Autorka znów zaskakuje? Ano, pędzę z odpowiedzią.


Osoby, które mnie znają, wiedzą, że o kiślowych uniwersach mogę mówić długo, barwnie, odpowiednio dozując ilość lukru, czyli najlepiej wywalić w wypowiedzi zawartość czterdziestotonowej ciężarówki i posypać wszystko brokatem. No, kocham jej twórczość i tyle. I w zasadzie na tym można by poprzestać, jednakże kilka słów o Płacz należy się jak pisarzowi serniczek, zatem proszę.

Znane nam Sternówny oraz siostry Bolesne, ciapkowaty (choć nie do końca) Karolek, naburmuszony Gerd i całkiem nowa postać czyli Hubert, znów zajmą Wam wieczór. I wierzyć mi musicie, że będzie pełen przygód. Bo czegóż można się spodziewać po mojrach, psychopompach, strzygoniu, zegarmistrzu i rezolutnych mężczyznach obdarzonych praktycznymi talentami? Ano perypetii na najwyższym poziomie, dodatkowo okraszonych mięsistymi, dowcipnym dialogami, ironią, ripostami i klimatem rodem z najlepszych filmów grozy.

Powieść zamyka wszystkie wątki, które do tej pory przedstawiła Marta Kisiel. Zderza swoich bohaterów z okropną rzeczywistością, stawia przed nimi zadania, które bardzo trudno wykonać i przemóc swoje lęki. Prześwietla postaci, odziera je z kolejnych warstw i ukazuje to, co się pod nimi kryje. Ukazuje zbolałe dusze, złamane przez życie postaci, niepewnych i zagubionych ludzi, którym trudno jest żyć. Żyć w normalnym świecie i zapomnieć o potwornościach, które zobaczyli zanurzając się w czasie.

To zdrowa porcja fantasy, w którą doskonale wpleciono ważne dla Dolnego Śląska wątki historyczne. Tragiczne, niosące ze sobą pasmo cierpienia wielu ludzkich istnień, którego nie da się zapomnieć i naprawić.

W książkach Marty zawsze doszukuję się przesłania i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Są one na tyle uniwersalne, że każdy czytelnik znajdzie w nich wsparcie dla siebie. Postawiłabym też śmiałą tezę, mówiąc, że im częściej czytam jej książki, tym innych morałów się doszukuję. Bo wiedzieć trzeba, że są dobrze ukryte.

Więcej wiedzieć na temat tej książki nie trzeba. Po prostu musicie ją przeczytać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn