Przejdź do głównej zawartości

Izabela Zawis – Królowa nocy

W literaturze romantyczno-erotycznej można w tej chwili przebierać jak w ulęgałkach. Wybór jest olbrzymi i czasem można znaleźć takie pozycje, od których bolą oczy, a czasem miło spędzić czas i nawet pomarzyć.

Dziś krótko o Królowej Nocy, autorstwa Izabeli Zawis. 



Każda z nas zna bajkę o Kopciuszku i każda doskonale zdaje sobie sprawę, że to tylko miła opowieść na dobranoc. Czasem jednak miło jest pomarzyć o swoim księciu na przysłowiowym białym koniu i powzdychać z ukontentowaniem. Jeszcze lepiej, kiedy można o tym przeczytać. Wtedy wyobraźnia sama podsuwa nam obrazy, od których dostajemy wypieków na twarzy. I choć wiemy, że w tego rodzaju literaturze pomysły się już wyczerpały, to ja zachęcam do tego, by wybierać książki, od których nie bolą oczy i czyta się tak przyjemnie, jak rozmawia z przyjaciółką.

Oliwia jest studentką farmacji, mieszka z uroczą parą gejów w wynajmowanym mieszkaniu. Niestety, okazuje się, że kredyt studencki, który zaciągnęła by skończyć studia, jest już na wyczerpaniu i dziewczyna musi znaleźć sobie pracę, by móc opłacić pozostałe semestry nauki. I w końcu wybiera się na rozmowę kwalifikacyjną do nocnego klubu, poznaje Leona. Od tej pory, jej życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni i nic już nie będzie takie jak dawniej.

Historia jest sztampowa i powszechnie znana. Ona biedna studentka, on przystojny, bogaty biznesmen przed trzydziestką i powtarzające się schematy krążenia kochanków wokół siebie, badania swoich charakterów i poznawania przyzwyczajeń. Niemniej jednak, książka napisana jest ładnie. Nie ma tu miejsca na podwórkowe słownictwo, przejaskrawione zachowania czy grafomaństwo. Widać, że autorka stara się, by tekst nie był infantylny i mdły. 

Jeśli zaś chodzi o bohaterów, to według mnie są zbyt wyidealizowani. Rzadko popełniający błędy, nie działający pod wpływem impulsu, a jeśli już, to zawsze mają na to rozsądne wytłumaczenie. Wrzuciłam wszystkich do "jednego wora", ponieważ żadna z postaci nie wyróżnia się na tyle, by wiodła prym.
Polubiłam bardzo parę gejów, którzy pojawiają się na początku książki i trochę mi żal, że nie dane mi było poznać ich lepiej.
Pojawiła się też rysa na obliczu idealnego Leona zaraz po traumatycznych przeżyciach Oliwii. Jego dziwne zachowanie jest kompletnie niezrozumiałe i niewyjaśnione. Mogę się jedynie domyślać. Brakowało mi tutaj wspólnej relacji, uczuć targających obojgiem i motywów tłumaczących jego zachowanie.

Sceny intymne, Autorka potraktowała obrazowo, ale nie są rozwleczone na kilkadziesiąt stron, tylko podane w miłej dla oka, skondensowanej formie.

To nie jest zła propozycja. Skłamałabym, mówiąc, że nie sprawiło mi przyjemności jej czytanie. Jest to lektura lekka i całkiem zajmująca.
Jeśli więc szukacie książki, która uprzyjemni Wam czas, powieści, która nie wymaga skupienia, a dostarczy wrażeń i romantycznych uniesień, to jest to dobry adres.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn