Z cyklu: opowieści do kawy i ciasta.
Oto przed wami mikropowieść Pauliny Kowalczyk, którą czyta się szybciej niż pije kawę.
Tę niewielką książeczkę wzięłam na warsztat po szeregu trudnych i wymagających lektur. Chciałam się odprężyć, uśmiechnąć pod nosem i odłożyć na bok zbędne analizowanie. No i się udało. W półtorej godziny weszłam z butami w życie dwojga młodych ludzi i poznałam ich sekrety, a przy tym odwiedziłam Francję i jeszcze poznałam smak dobrej kawy.
Trzeba Wam wiedzieć, że jest to opowieść o Kostku i Annie. Mężczyzna jest właścicielem szkoły językowej, a dziewczyna prowadzi dobrze prosperującą kawiarnię. Młodzi zaczynają się spotykać i w końcu wybucha między nimi miłość, niestety sielanka szybko się kończy, Kostek skrywa sekret z przeszłości, ma pewne problemy emocjonalne i wkrótce... ale to już spoiler, więc cicho sza!
Książka jest przyjemnie napisana, jest taką uroczą opowieścią o tym, że w życiu najważniejsze są marzenia i wiara w siebie. Jeśli te dwie rzeczy będą spełnione, to reszta jest już fraszką.
Czasem wydawało mi się, że fabuła pędzi na złamanie karku, nie tłumacząc czytelnikowi wielu aspektów. Nie miałam możliwości dokładnego poznania bohaterów, zagłębienia się w ich problemy, poznania ich charakterów. I tego trochę mi brakowało, ponieważ historię przedstawiono tu w bardzo skoncentrowanej formie, bez ozdobników, wdawania się w szczegóły i drobiazgi.
Fabuła pędzi, romans głównych bohaterów szybko ewoluuje, przeskakujemy szybko z jednej akcji w drugą i nim się spostrzeżemy, docieramy do końcowej karty w książce.
Wakacje właśnie się rozpoczynają, może będziecie mieli więcej czasu na kilka chwil z książką. Podpowiadam więc co przeczytać, by poprawić sobie humor, zrelaksować się i zachwycić filiżanką kawy.
Komentarze
Prześlij komentarz