O ładne, wielowymiarowe romanse bardzo trudno, dlatego szalenie doceniam, kiedy uda mi się na taki trafić. Potem cieszę oko, zaczytując się w historii i zastanawiam, dlaczego tak mało tych pięknych, wartościowych opowieści na naszym rodzimym rynku i dlaczego tak mało się o nich mówi?
Obraz Сергей Игнацевич z PixabayJest to opowieść o Mai, dziewczynie, która przed trzema laty straciła w tragicznym wypadku brata. Młodej kobiecie, zagubionej, pełnej poczucia winy, otoczonej murem zbudowanym na cierpieniu i potwornej autodestrukcyjnej samotności. Z tej potwornej otchłani cierpienia stara się ja uratować Kyler. Przystojny, uroczo bezczelny i rzutki chłopak, który mimo, iż sam dźwiga bagaż ciężkich doświadczeń, wkracza w życie Mai z impetem i krok po kroku przekonuje ją, by zaczęła oddychać pełną piersią.
Sam romans nie jest tu najistotniejszy. Owszem, jest ważny, ale nie wysuwa się na pierwszy plan. Autorka skupiła się tutaj na traumatycznych przeżyciach głównej bohaterki, jej niewątpliwie delikatnych i wątłych uczuciach, które stara się wyciągnąć zza emocjonalnego muru pewien uparty chłopak.
Ta książka jest bardzo subtelna. Opowiada o przeżytych traumach, o tym, jak ważna w życiu jest obecność bliskich i przyjaciół i, że czasem nie da się wybrnąć z trudnej sytuacji życiowej bez odpowiedniej i fachowej opieki specjalistów. Mówi o tym, że to nic złego prosić o pomoc i wskazuje gdzie jej szukać.
Postaci są bardzo kolorowe, ale nieprzerysowane, odnosi się wrażenie jak gdyby byli naszymi znajomymi, przyjaciółmi, na których można liczyć. Dialogi nie są mdłe, autorka zaserwowała tu szereg ciekawych pyskówek pomiędzy bohaterami, kilkadziesiąt trafnych ripost i inteligentnych odpowiedzi.
Próżno tu doszukiwać się zgrzytów czy niedoskonałości. Książka jest przemyślana, urocza i zawiera w sobie pewną uniwersalną mądrość. Jestem przekonana, że większość dziewcząt, które sięgną po tę książkę, wyniesie z niej odrobinę morału. Nie wszystkie historie kończą się happy endem, ale w niektórych przypadkach życie jednak skłania się ku szczęśliwym zakończeniom. I zawsze trzeba w nie wierzyć. Bo o tym, że muzyka łagodzi obyczaje, nie trzeba przypominać nikomu.
Komentarze
Prześlij komentarz