Przejdź do głównej zawartości

Anna Bellon – Uratuj mnie

 O ładne, wielowymiarowe romanse bardzo trudno, dlatego szalenie doceniam, kiedy uda mi się na taki trafić. Potem cieszę oko, zaczytując się w historii i zastanawiam, dlaczego tak mało tych pięknych, wartościowych opowieści na naszym rodzimym rynku i dlaczego tak mało się o nich mówi?

                                                                                             Obraz Сергей Игнацевич z Pixabay

Jest to opowieść o Mai, dziewczynie, która przed trzema laty straciła w tragicznym wypadku brata. Młodej kobiecie, zagubionej, pełnej poczucia winy, otoczonej murem zbudowanym na cierpieniu i potwornej autodestrukcyjnej samotności. Z tej potwornej otchłani cierpienia stara się ja uratować Kyler. Przystojny, uroczo bezczelny i rzutki chłopak, który mimo, iż sam dźwiga bagaż ciężkich doświadczeń, wkracza w życie Mai z impetem i krok po kroku przekonuje ją, by zaczęła oddychać pełną piersią.

Sam romans nie jest tu najistotniejszy. Owszem, jest ważny, ale nie wysuwa się na pierwszy plan. Autorka skupiła się tutaj na traumatycznych przeżyciach głównej bohaterki, jej niewątpliwie delikatnych i wątłych uczuciach, które stara się wyciągnąć zza emocjonalnego muru pewien uparty chłopak.

Ta książka jest bardzo subtelna. Opowiada o przeżytych traumach, o tym, jak ważna w życiu jest obecność bliskich i przyjaciół i, że czasem nie da się wybrnąć z trudnej sytuacji życiowej bez odpowiedniej i fachowej opieki specjalistów. Mówi o tym, że to nic złego prosić o pomoc i wskazuje gdzie jej szukać.

Postaci są bardzo kolorowe, ale nieprzerysowane, odnosi się wrażenie jak gdyby byli naszymi znajomymi, przyjaciółmi, na których można liczyć. Dialogi nie są mdłe, autorka zaserwowała tu szereg ciekawych pyskówek pomiędzy bohaterami, kilkadziesiąt trafnych ripost i inteligentnych odpowiedzi.

Próżno tu doszukiwać się zgrzytów czy niedoskonałości. Książka jest przemyślana, urocza i zawiera w sobie pewną uniwersalną mądrość. Jestem przekonana, że większość dziewcząt, które sięgną po tę książkę, wyniesie z niej odrobinę morału. Nie wszystkie historie kończą się happy endem, ale w niektórych przypadkach życie jednak skłania się ku szczęśliwym zakończeniom. I zawsze trzeba w nie wierzyć. Bo o tym, że muzyka łagodzi obyczaje, nie trzeba przypominać nikomu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn