O tym, że pewne powieści są ponadczasowe i wciąż aktualne, przekonywałam się wielokrotnie. Tym razem, po wielu latach wróciłam do genialnej Rebeki, po to, by dorosłym okiem na nią spojrzeć. Fakt jest taki, że inaczej ją odbierałam kilkanaście lat temu, a zupełnie inaczej teraz. I choć z wiekiem, doceniłam książkę jeszcze bardziej, to nadal nie dziwi mnie fakt, że sam Alfred Hitchcock czerpał inspirację w twórczości du Maurier. To doskonała lektura grozy w najlepszym wydaniu.
Rzecz dzieje się przed wybuchem II wojny światowej. Młodziutka dziewczyna, dama do towarzystwa, bogatej i cynicznej pani van Hopper, dociera z nią do urokliwego Monte Carlo, gdzie, dzięki swojej wyjątkowo gadatliwej przełożonej poznaje przystojnego Maxima de Wintera, wdowca, na którym najchętniej zagięłyby parol wszystkie niezamężne damy. Między młodymi wybucha uczucie, które błyskawicznie kończy się ślubem. Wszystko układa się wspaniale, do czasu, kiedy państwo młodzi trafiają do wspaniałej posiadłości Wintera – Manderley. Młodą panią domu czeka zderzenie z potworną rzeczywistością. Służba z estymą wspomina pierwszą żonę Maxima, a już szczególnie niemalże czcią darzy Rebekę pani Danvers, czyli gospodyni posiadłości. Cały dom przesiąknięty jest obecnością Rebeki, mimo, że kobieta zginęła, nikt nie pogodził się z jej odejściem. A młoda, niepewna siebie, zahukana i przerażona pani na Manderley usiłuje zrobić wszystko, by walczyć z tą przerażającą legendą.
Och, jakże smaczna była ta historia. Niepokojący i nie pozwalający na chwilę oddechu klimat powieści, wielokrotnie powodował u mnie szybsze bicie serca. De Maurier z ogromną wprawą i lekkością, doprowadziła mnie na skraj wytrzymałości psychicznej. Manipulowała moimi uczuciami, targała nimi we wszystkie strony, napędzała rozbuchany do granic możliwości strach i przerażenie, ale ani razu nie pozwoliła na to, by cokolwiek się wyjaśniło. W krytycznym momencie sprawę ucinała i budowała napięcie od nowa.
To wspaniała, klasyczna opowieść grozy. Zawiła i zagmatwana, przepełniona duszną obecnością zmarłej Rebeki, niedoścignionego wzoru idealnej pani domu, ale i kobiety wyzwolonej, butnej, nie przestrzegającej konwenansów i stanowiącej o własnym ciele i życiu.
Pani Danvers, orędowniczka i przyjaciółka Rebeki jest doskonałym przykładem na to, że kobieca solidarność nie zna granic, ale czasem może być obsesyjna lub wręcz fanatyczna. A to jedynie napędza ją do działania i odziera z resztek zdrowego rozsądku.
Mamy też tu przykład kobiety, która z płochego i bojaźliwego dziewczątka, przeradza się w twardo stąpającą po ziemi kobietę, nie wahającą się ani minuty, by stanąć po stronie ukochanego męża. Kobietę zdeterminowaną i wściekłą, doświadczoną wieloma przykrościami, żonę walczącą o miłość.
Ta książka jest wspaniała. Napisana przepięknie, z olbrzymią kulturą i polotem. Czytanie jej, sprawia ogromną przyjemność wszystkim miłośnikom dobrej literatury. Polecam fanom thrillerów i dreszczowców psychologicznych. Doskonała historia!
Komentarze
Prześlij komentarz