Przejdź do głównej zawartości

Laura Priestess – Jedenaste, nie dotykaj

 Dziś nie będzie tu mojego wymądrzania się o fabule, dialogach i postaciach. Dziś, będzie o książce, która nie podlega żadnej ocenie i nie tak powinna być traktowana. Lektura, o której Wam opowiem ma szokować, ale przede wszystkim przestrzegać!



Wiedzieć musicie, że nie czeka tu na Was relaksująca historia, nie ma tu przygód, ani ciekawych opisów przyrody. Nie znajdziecie tu też płomiennego romansu, ani wsparcia i porad coacha. To będzie trudna przeprawa przez życie pełne bólu, upokorzenia i samotności.

Ta książka to spowiedź niemal czterdziestoletniej kobiety, którą w dzieciństwie spotkało zło w postaci ojca, furiata znęcającego się nad rodziną i tłukącego bez skrupułów swoją żonę i dzieci. Człowieka, który na zewnątrz był przykładnym, uduchowionym, niemal kryształowym katolikiem, a po powrocie do domu zmieniał się w potwora i rozsmakowywał się w krzywdzeniu. Mężczyzna ten, twierdząc, że klapsy są swego rodzaju systemem wychowawczym, naznaczył swoją córkę w sposób najgorszy z możliwych. Upodlił, zmaltretował psychicznie i zniszczył dzieciństwo.

To niejako kaharsis dorosłej kobiety, w której nadal głęboko zakorzenione jest poczucie winy, kobiety, w której ciągle tli się olbrzymi żal do świata, poczucie niesprawiedliwości i trudność pogodzenia się z własnym losem.

Odnoszę wrażenie, że ta bardzo skrzywdzona kobieta, musiała przejść przez wiele etapów cierpienia, żeby móc spojrzeć na siebie w lustrze bez obawy. To, co przeżywała, w pewnym momencie oscylowało na granicy autodestrukcji, która w najgorszych chwilach byłaby uwolnieniem od potworności, których doświadczyła w dzieciństwie.

Autorka opisała tu także walkę ze swoimi demonami, wytyka błędy dorosłych, którzy widząc, że krzywdzone jest dziecko – odwracali głowy. Wskazuje palcem osoby odpowiedzialne za jej ból, usiłuje walczyć z systemem, oskarża, wyraźnie mówi o obłudzie kleru i całej instytucji Kościoła, choć jak sama przyznaje, nie chce obrażać uczuć religijnych.

Nie brakuje tu też dywagacji czysto filozoficznych, ale też psychologicznych. Autorka przytacza różne opracowania dotyczące molestowania, znęcania się fizycznego i psychicznego, artykuły dotyczące stref intymnych i szeroko pojętej erotyki, czy BDSM, manewruje nimi, zadaje pytania, szuka w nich prawdy, nie zgada się z pewnymi tezami.

Wszystkie te działania wiodą do jednego. Do samoakceptacji i pogodzenia się z tą małą, skrzywdzoną dziewczynką, która wciąż w tej kobiecie była i cierpiała.

Jeśli nie boicie się trudnych, niewygodnych tematów, chcecie zrozumieć pewne sprawy lub pomóc komuś z podobnymi problemami, to będzie to odpowiednia lektura. Trudna, wielopoziomowa i szalenie skomplikowana.

Komentarze

  1. Bardzo dziękuję za zrozumienie i piękną recenzję. Zapraszam na moją stronę www.laurapriestess.com.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...