Przejdź do głównej zawartości

Rebecca F. Kuang – Republika Smoka

 Kiedy skończyłam czytać pierwszy tom Wojen makowych, stwierdziłam, że autorka sama sobie podniosła tak wysoko poprzeczkę, że trudno będzie ją przeskoczyć. Ba, obawiałam się, że nie udźwignie tego ciężaru, kolejną książkę dotknie klątwa drugiego tomu i cały jej misterny plan padnie, a zrozpaczeni czytelnicy dadzą temu wyraz. Jakże się więc cieszę, że tak bardzo się pomyliłam!



Rin, którą poznaliśmy w poprzedniej części  nadal walczy. Tym razem, rozwścieczona, zdradzona i zmuszona do zastosowania środków, które niszczą ją jako człowieka i dowódcę, planuje akt zemsty, który ma na celu zgładzenie perfidnej cesarzowej Su Daji. Nie wszystko w tym planie jest idealne i podczas szturmu zostaje pojmana i uwięziona, ale zostaje postawiona w trudnej sytuacji. Albo zginie z rąk Yin Vaisry, albo pomoże w walce z cesarzową. Dla wyzwolonej i samodecydującej o sobie i ludziach dowódczyni Cike jest to cios poniżej pasa, ale jedyny, by swoje zamierzenie doprowadzić do końca.

Czymże jest więc to potężne tomisko? Otóż, jest jednym z lepszych utworów fantasy ostatniej dekady. Ta pozycja z pewnością wyląduje na mojej półce obok Tolkiena i Georga R. R. Martina.  Nie jest to jedno z wielu fantastycznych czytadeł dostępnych na rynku, a wspaniała, wielowymiarowa historia, z mnóstwem scen batalistycznych i legendami chińskimi w tle. 

Wspaniały wątek feministyczny, rozbudowany i wielowarstwowy, z solidnym, dramatycznym elementem, stwarza, że mamy do czynienia z bohaterką nieidealną, odartą ze swoich marzeń i priorytetów. Z kobietą, która zmienia się pod wpływem przeżyć i, żeby dobrnąć do celu jest skłonna poświęcić wszystko i żadna cena nie jest dla niej zbyt wysoka.

To, co może niektórych czytelników od tej książki odpychać, to wielostronicowe opisy miejsc, w których akurat znajduje się Rin ze swoimi przybocznymi. Mnie osobiście bardzo się podobały. Były drobiazgowe, długie i barwne, wyciszały moje zmysły tuż przed zwrotami akcji czy wieloma walkami. Ale ja należę do nielicznych, którzy czerpią czystą przyjemność ze słowa pisanego, bez względu na to jak dużo miejsca te opisy zajmują.

Nie potrafię się wyrazić źle o tej pozycji. Nie znalazłam tu nic, co mogłoby wyprowadzić mnie z równowagi. Fabuła jest dokładnie przemyślana, pozbawiona patosu i wątków, które rozpraszałyby główną bohaterkę. Wszystkie postaci są stworzone z wielkim pietyzmem, nie są przerysowane, ani naiwne. Popełniają za to błędy, są nieostrożne, okrutne, ponoszą odpowiedzialność za złe decyzje, a to z pewnością może złamać serce niejednemu czytelnikowi.

Czytajcie, moi drodzy, czytajcie na zdrowie. Zachwyćcie się wschodnimi legendami i opowieściami, podziwiajcie niepokojące, wspaniałe, czarno-białe ilustracje wewnątrz i dajcie się ponieść tej historii.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn