Przejdź do głównej zawartości

Anna Rybakiewicz – Agentka wroga

 Oparcie swojej powieści na kanwie wydarzeń historycznych to dobry zabieg, pod warunkiem, że zna się je dokładnie i wie o czym pisze. Anna Rybakiewicz o tym wie i po raz kolejny zachwyca. Jej najnowsza książka nie jest po prostu opowiastką o II wojnie światowej, a rzetelną i dobrze przygotowaną powieścią obyczajową z historią w tle.



Angela Dremmler, agentka Abwehry wykazuje się sprytem i niezwykłą inteligencją, co pozwala jej służyć w dwóch wywiadach jednocześnie. Jest w stanie omamić nie tylko Niemców, ale też Brytyjczyków i na końcu Polaków. Wszystko to po to, by móc dowiedzieć się, co stało się z jej bratem.

To była nie tylko interesująca podróż w czasie i zaglądanie do w życie Niemcom okupującym Polskę, ale też niezwykle pasjonująca, choć przerażająca opowieść o tym, jakich praktyk używano, by zdobyć informacje i w odpowiedni sposób je wykorzystać.

Anna Rybakiewicz przygotowała powieść, która nie tylko doskonale oddaje klimat tamtych czasów, ale potrafi zatrwożyć, momentami rozbawić, wzniecić w tym okropieństwie ogień miłości, ale też wzruszyć i zaskoczyć czytelniczkę zakończeniem.

Wszystko się tutaj zgadzało. I fajna, charakterna główna bohaterka, która ma tak złożoną psychikę, że można by nią obdzielić kilka osób, ale i pozostali bohaterowie nie odstają. Dialogi ładnie uzupełniają treść, a opisy danych miejsc i sytuacji wprowadzają odpowiedni klimat. 

To nie jest kolejne czytadło, usnute na jakimś wydarzeniu z przeszłości, a rzetelna i drobiazgowo przygotowana powieść obyczajowa, którą czyta się jednym tchem!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...