Kilka pierwszych pozycji autora, wstrząsnęło mną porządnie. Było krwawo, obrzydliwie, pomysłowo i wnikliwie, a bohaterowie rzutcy, krnąbrni i niosący plecak doświadczeń, który ukształtował ich życie. Z tego wszystkiego zostali jedynie bohaterowie, bo jak zwykle są przygotowani pysznie, ale obawiam się, że miast zaciekawiać kryminałem, autor skręca w swego rodzaju obyczajowość. A czy ma to coś wspólnego z cyklem, tego nie wiem.
Autor jest prywatnym detektywem, który na co dzień ma do czynienia z podobnymi sprawami. Poznał więc od podszewki pracę policyjnych śledczych i w bezpretensjonalny sposób wytyka im błędy. Wskazuje na układy panujące w komendach, na znajomości na wysokich szczeblach, które mogą mieć wpływ na przebieg śledztwa.
Oprócz charakternych bohaterów, mamy też tu do czynienia ze swego rodzaju ustrojem panującym we wszystkich komendach. Krok po kroku opisany tu został mechanizm działania władz, kolejne etapy śledztwa i mnóstwo niewiadomych, rozwiązanie których niejednokrotnie blokuje biurokracja.
Jeśli chodzi o język, to jest wyjątkowo prosty, klarowny, niezbyt literacki, acz poprawny i rzekłabym łopatologiczny. Nie jest to bynajmniej zarzut w kierunku autora. To miała być książka mięsista, prosta w przekazie i zapadająca w pamięć, a dzięki takim zabiegom zyskuje i staje się szalenie interesująca.
Piotr Kościelny nie "pieści" się ze swoimi czytelnikami. Przekazuje treść dość siermiężnie i obrazoburczo, przekracza pewne utarte schematy i wskazuje jasno gdzie człowiek popełnia błędy. Prostota przekazu i często pojawiający się żargon policyjny same w sobie niosą opowieść, dosmaczają fabułę i wdrażają czytelnika w ten pełen brutalności świat. Świat bez kompromisów i zbędnego "gdybania", świat, w którym każdy może stać się winny. Wystarczy jedynie, że nie ma się szczęścia do prowadzących śledztwo.
Komentarze
Prześlij komentarz