Panuje przekonanie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. W wielu przypadkach tak jest, ale są też osoby dążące do tego, by tę pełną i szanującą się rodzinę mieć. Tak też jest w przypadku Kai, która marzy o tym, by móc polegać na bliskich, by mieć się komu wygadać i spędzać wspólnie czas. Los jednak nie szczędzi jej problemów. Po śmierci mamy, dziewczyna wraca do Polski. Okazuje się, że babcia nie żyje, a dziadek wcale nie jest jowialnym i uprzejmym staruszkiem. Prędzej mu do zgryźliwego tetryka niźli do książkowego seniora otoczonego wianuszkiem wnucząt. Kaja, mimo wszystko stara się zdobyć zaufanie dziadka, przy okazji dowiadując się wielu niewygodnych rzeczy.
Wydawać by się mogło, że ta książka jest przeładowana emocjami, że będzie nieznośnie trudna w odbiorze i przytłaczająca. Okazuje się, że autorka uniknęła tego dołującego sentymentalizmu i zaserwowała powieść na wskroś prawdziwą, ale lekkostrawną, nie pomijając jednak tematów przykrych.
Wspaniale rozbudowała sobie autorka swoje postaci, umieszczając je w małej, trochę klaustrofobicznej społeczności i doświadczając je tym wszystkim, z czym na co dzień radzą sobie ludzie. Dała też pogląd na pewne sprawy; na relacje rodzinne, tajemnice i zaszłości, które nie dają o sobie zapomnieć, a wszystko to w połączeniu, powoduje, że człowiek gorzknieje.
Trzeba przyznać, że to bardzo ładna historia. Mimo trudnych korelacji łączących bohaterów, łatwo tu odnaleźć przysłowiowe światełko w tunelu i dać się porwać nurtowi powieści. Polecam wszystkim tym, którzy o rodzinie marzą, ale tez tym, którzy chcieliby pewne rzeczy naprawić. A nuż znajdziecie tu na to jakiś sposób?
Komentarze
Prześlij komentarz