Kiedy wydaje mi się, że Anna Rybakiewicz wyczerpała już pomysły na rzewne powieści osadzone w czasie drugowojennej zawieruchy, autorka powraca z kolejną porcją wzruszeń. I można by się zastanawiać, czy aby nadal utrzymuje poziom lub nie pojawiają się elementy powtarzające, ale nie. Wciąż i wciąż zachwyca i ściska czytelnicze serca tak mocno, że trudno oddychać.
Tym razem autorka poświęciła swój czas opowieści o pięknej i silnej miłości Polki do Żyda. Uczucie było tak trwałe i mocne, że nie powstrzymało młodziutkiej Heni przed niebezpieczną akcją odbicia ukochanego Moszka z łomżańskiego getta i ukrywaniu się przez dwa lata wraz z nim i maleńką dziewczynką. I kiedy wydaje się, że wszystko powoli zaczyna się układać, przewrotny los rozłącza ukochanych.
Jak zwykle mamy tu do czynienia z solidną warstwą historyczną, na tle której autorka umiejscowiła swoją opowieść. Dużo uwagi autorka poświęciła więzom rodzinnym, tym, co dla każdego człowieka jest najważniejsze; oddaniu, miłości rodzicielskiej, bliskości i czułości. I po tym szalenie ważnym początku jęła coraz intensywniej doświadczać swoich bohaterów, ale pilnując, by pamiętali, że to rodzina jest najważniejsza i to ona daje siłę do przetrwania.
Mnóstwo tu bólu, żalu i narastającego lęku o wszystko. Szalenie trudno czyta się tę powieść, bowiem uczucia, które towarzyszą lekturze są niewyobrażalnie silne. Rybakiewicz celnie zaatakowała czytelników, spowodowała szok i rozbuchała wewnątrz taką trwogę, że trudno było się momentami skupić.
Wszystko to podlała taką ilością przykrych doświadczeń, że momentami wzruszenie odbierało mowę, ale od tekstu trudno było się oderwać. To nie jest historia łatwa, ale niezwykle piękna i głęboka i warto się nad nią pochylić, bo zapamiętacie ją na długo.
Komentarze
Prześlij komentarz