Przejdź do głównej zawartości

Adam Wyrzykowski – Klątwa Czarnoboga

 Fantastykę kocham i sięgam po nią zawsze, kiedy tylko mam okazję. A jak już do niej doda się szczyptę magii, kilka kropel esencji z przygód i ususzony w słońcu wyciąg ze słowiańskich wierzeń, to w takim garze rozmaitości ugotuje się zupa lekkostrawna i szalenie ciekawa. Przyznać więc muszę, że Adam Wyrzykowski świetnym kucharzem jest, bo uwarzył danie niezwykle smakowite.



Głównym bohaterem tej powieści jest trzynastoletni Makary, który zmienia swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania ze względu na pracę ojca. Szybko jednak poznaje nowych ludzi i zaczyna się czas niezwykle dla niego intensywny i pełen przygód. A wszystko to za sprawą dziwacznego posągu, który zostaje ujawniony podczas prac budowlanych. Od tego bowiem czasu w miasteczku zaczynają się dziać rzeczy szalone.

Mnóstwo w tej powieści kolorowego słowiańskiego "potworstwa". Z tym, że nie wszystkie są okropne, a niektóre nawet zabawne. Wiedzieć Wam trzeba, że Makary spotka tu nie tylko sławną jak Polska długa i szeroka – Babę Jagę, ale też wszelkiego rodzaju duchy, demony i stwory, które wypełzły wprost ze słowiańskiego bestiariusza.

To książka przygodowa dla młodzieży, choć niesie ze sobą nie tylko radość i zabawę. Dużo tu też problemów, z którymi borykają się nastolatkowie, ich spojrzenie na pewne sprawy mogą dorosłych naprowadzić do pewnych konkluzji i pomóc w zrozumieniu młodego człowieka, którym targają hormony.

To też świetna powieść, w której mnóstwo uwagi poświęcono wadze przyjaźni i tego, że zawsze warto prosić o pomoc, bo na najbliższe osoby liczyć można zawsze.

Powieść napisano z lekkością i wyrafinowaniem. Trafi dokładnie tam, gdzie ma trafić i nieważne, czy przeczyta go nastoletnia, krnąbrna dusza, czy też zakochany w fantastyce rodzic. To powieść uniwersalna, przy której można chwilę pomyśleć, co by było, gdyby na świat wypełzły wszystkie mitologiczne stwory, można też zaatakować domowników niepohamowanymi salwami śmiechu z powodu przygód bohaterów, można również pogadać o niej z latoroślą i podsunąć tę powieść jako antidotum na paskudną chandrę! Gorąco polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...