W czasach, w których tempo życia zdaje się nieustannie przyspieszać, a troski dnia codziennego często przysłaniają człowiekowi to, co naprawdę ważne, warto zatrzymać się na chwilę. Ja tak zrobiłam i zajrzałam do książki Jamesa Norbury'ego, tym razem głębszej niż ostatnie jego publikacje, bardziej refleksyjnej i jak zawsze, pięknie zilustrowanej. Mamy więc tu znów delikatną narrację z charakterystycznymi ilustracjami, które w prostych kreskach potrafią zawrzeć ogrom emocji, a jego bohaterowie, Wielka Panda i Mały Smok, ruszają w kolejną podróż przez ciemne lasy, strome góry i zapomniane ruiny. Choć otaczający ich świat bywa ponury i onieśmielający, to właśnie w tych najtrudniejszych miejscach bohaterowie zaczynają odkrywać ulotne chwile piękna. Zauważają promień światła przebijający się przez korony drzew, ciepłe słowo w chłodny poranek, czy spokój, który pojawia się po burzy. Norbury nie ukrywa, że to metafora codzienności. W natłoku obowiązków, zmartwień i lęków łatwo przeoczyć to...