W czasach, w których tempo życia zdaje się nieustannie przyspieszać, a troski dnia codziennego często przysłaniają człowiekowi to, co naprawdę ważne, warto zatrzymać się na chwilę. Ja tak zrobiłam i zajrzałam do książki Jamesa Norbury'ego, tym razem głębszej niż ostatnie jego publikacje, bardziej refleksyjnej i jak zawsze, pięknie zilustrowanej.
Mamy więc tu znów delikatną narrację z charakterystycznymi ilustracjami, które w prostych kreskach potrafią zawrzeć ogrom emocji, a jego bohaterowie, Wielka Panda i Mały Smok, ruszają w kolejną podróż przez ciemne lasy, strome góry i zapomniane ruiny. Choć otaczający ich świat bywa ponury i onieśmielający, to właśnie w tych najtrudniejszych miejscach bohaterowie zaczynają odkrywać ulotne chwile piękna. Zauważają promień światła przebijający się przez korony drzew, ciepłe słowo w chłodny poranek, czy spokój, który pojawia się po burzy.
Norbury nie ukrywa, że to metafora codzienności. W natłoku obowiązków, zmartwień i lęków łatwo przeoczyć to, co dobre.
Książka, choć prosta w formie, niesie uniwersalne zaproszenie do praktykowania uważności i wdzięczności, do zwolnienia i dostrzeżenia drobnych radości. Piękno nie zawsze przychodzi w spektakularnych momentach, czasem ukrywa się w ciszy poranka, w geście przyjaźni, w odwadze. Trzeba tylko spojrzeć.
To idealna lektura zarówno dla dorosłych, jak i młodszych czytelników. Dla jednych będzie duchową przypominajką, dla innych kojącym przewodnikiem po świecie pełnym emocji. Dla wszystkich natomiast czułym listem o nadziei, przyjaźni i sile, jaką daje wspólna podróż.
Ona nie tylko zachwyca wizualnie, ale także pomaga odnaleźć coś, czego często brakujew codziennymżyciu, czyli spokoju i przekonania, że nawet w trudnych chwilach warto szukać światła.
Komentarze
Prześlij komentarz