Przejdź do głównej zawartości

Adam Widerski – Odwyk

Czas na odwyk, szanowni Państwo!  Ale nie taki o jakim myślicie, nie odwyk alkoholowy, narkotykowy albo ten najmniej pożądany, czyli czytelniczy. Czas na Odwyk Adama Widerskiego, debiutującego pisarza, który stworzył dość ciekawą propozycję. Zajrzyjcie dziś ze mną do Łodzi i kliniki leczenia uzależnień, w której trup ściele się gęsto, a sprawca gra na nosie policji.



Przed Wami całkiem dobrze skonstruowana powieść kryminalna, która napisana jest wręcz książkowo. Mamy do czynienia ze sprytnym zabójcą, który jest zawsze o krok do przodu przed policjantami, mamy trupy, mnóstwo śladów, tysiące poszlak i znaków. Mamy też oddział mundurowych, którzy nie poddają się łatwo ciśnieniu i brną mozolnie w śledztwo, starając się wyjaśnić zagadkę. Ale przede wszystkim mamy tu niezłą historię, którą autor musiał w początkowej fazie powstawania powieści skonstruować tak, żeby przypadkiem gdzieś się jakiś drobiazg nie wymknął. I za tę drobiazgowość  czapki z głów!

Język, którym autor operuje jest bardzo prosty, niezbyt ukwiecony czy przesadnie upiękniony. Rzeczy nazywane są po imieniu i jasno i klarownie opisywane. Nie ma tu mowy o niepotrzebnych opisach, wszystko napisane jest z dużą śmiałością, ale i precyzją. Jedyną rzeczą, do której miałabym jakiekolwiek "ale" są zbyt długie dialogi. Niektóre z nich były wyjątkowo rozwlekłe, ale można było je skrócić o połowę, żeby były bardziej "mięsiste" i wtedy miałyby lepszy wydźwięk. Jest to taki drobiazg, ale przykuł moją uwagę.

Kilka miesięcy temu czytałam doskonały zagraniczny kryminał i pisałam Wam, że dawno nic mnie tak nie zachwyciło jak on. Dziś jednak, muszę przyznać się, że polscy pisarze też mają smykałkę do konstruowania zawiłych opowieści. Właściwie to Adam Widerski ma ten dar. Stworzył kryminał, który może wstrząsnąć wielbicielami gatunku. Być może już po kilkudziesięciu stronach wprawne oko czytelnika wyłapie kto ukrywa się za maską mordercy, a może do końca będzie obstawiał zupełnie inną osobę. Ta powieść może zaskakiwać, ale też nie musi. Wszystko zależy od tego jak i gdzie będziecie kierowali swoje myśli, a myśleć, to tutaj trzeba, żeby przechytrzyć autora i znaleźć rozwiązanie zagadki przed ekipą śledczą. Pewne jest jednak to, że ta historia obezwładnia czytelnika i nie pozwala o sobie zapomnieć. Bardzo udany debiut i interesująca historia. Poczytajcie bo warto!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn