Przejdź do głównej zawartości

Aleksandra Katarzyna Maludy – Wisznia ze słowiańskiej głuszy

Jakaż mnie wspaniała niespodzianka spotkała podczas czytania tej książki, tego nie jesteście sobie w stanie wyobrazić. Sądziłam, że mam przed sobą powieść obyczajową (na to wskazywała okładka), odpowiadającą nurtem tym publikacjom, które na rynku wydawniczym wiodą prym. W zamian dostałam literacką perłę i przepadłam na kilka dobrych godzin. Ale po kolei.



Akcja dzieje się kilka wieków przed przyjęciem przez Polskę chrztu, kiedy to dumni Słowianie żyli z tego, co ziemia i rzeki im dały, wierzono w kilku bogów, składano im ofiary, oddawano cześć, mężczyźni posiadali wiele żon, które z roku na rok rodziły im dzieci. Życie upływało na niekończącej się pracy, wędrówkach, wojnach i próbie ochrony swoich własności. W osadach panował patriarchat. Rządził zawsze mężczyzna, zwany Starym, który miał posłuch wśród mieszkańców, lub wzbudzał strach, często rozwiązując problemy siłą. Kobiety były uprzedmiotowione, nie miały prawa odezwać się bez pozwolenia, miały rodzić dzieci, pracować w polu, dbać o mężczyzn i... nie myśleć. Wiodły życie w ciągłym strachu o swoje zdrowie, bowiem nierzadko w domostwach dochodziło do przemocy tak okrutnej, że teraz trudno to sobie nawet wyobrazić. Mężczyzna był panem i władcą, a kobieta miała mu służyć.

Szanowni, opowieść o Wiszni to kompendium wiedzy historycznej, to powieść fabularna obsadzona w czasach pierwszych Słowian. Opowieść utkana z pięknych słów, które czyta się jak bajanie najprzedniejszego barda. Niezwykle plastyczny język, barwne opisy i dialogi są składową tej książki. Autorka rzetelne przygotowała się do pisania, przebrnęła przez niezliczone tomy pozycji naukowych i kronik historycznych, które miały wpływ na to, w jakiej formie książka trafiła w ręce czytelników. A wiedzieć musicie, że znajdziecie tu i legendy o Królu Kraku, o Wandzie co nie chciała Niemca, o słynnych postrzyżynach, a także samym Królu Popielu. Jest tu też opowieść o kobietach, które gwałcone, bite i poniżane, pozostawione na łaskę losu potrafiły się  podnieść i same stworzyć gród, który był wzorem do naśladowania. Mowa tu o kobietach niezwykle silnych fizycznie i psychicznie, ale też prawdziwych potworach, które napędzane chęcią zemsty dopuszczają się czynów złych i brutalnych.

Bohaterowie są barwni, plastyczni, często swoimi zachowaniami wzbudzają w czytelniku cały wachlarz emocji; od wściekłości po rozczulenie. Losy ich nie są przejaskrawione, autorka nie wyniosła ich na piedestał. Lawirowała ich życiem niczym zaskroniec w gęstwinie, zaczepiała, ciężko doświadczała, wodziła za nos. Wszystkie te zabiegi doprowadziły do zaskakującego zakończenia, które nie pozwala ot tak przestać myśleć tej książce.

Ta powieść niesie ze sobą ważną naukę. Przypatrujemy się walce niewiast o równouprawnienie przez wiele lat. Na przestrzeni wieków kobiety się buntowały i zwiększą lub mniejszą determinacją wykrawały dla siebie po kawałku miejsce i prawa, w pełnym mężczyzn i testosteronu świecie. Nauka, o której mówi Aleksandra Maludy jest prosta. Nie chodzi o to, by jedno lub drugie miało władzę, a o to, by stanąć ramię w ramię i współpracować. Żyć. Szanować się.

Jestem urzeczona i zachwycona Wisznią ze słowiańskiej głuszy. To była nieprawdopodobna podróż w czasie, opisana barwnie, pięknie i niezwykle lotnie. Polecam ją każdemu, kto interesuje się historią, ale też temu, kto lub wyzwania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn