Jestem okładkową sroką i czasem piękne wydania gubią mnie w księgarniach. Tym razem zajęłam się książką, której okładka kompletnie mi się nie podobała, ale za sprawą dość sugestywnej namowy pewnego pana, a także fragmentu dostępnego w sieci, postanowiłam spróbować. Co z tego wszystkiego wyszło? Zapraszam na magiczną wycieczkę.
Życie nudnego konsultanta biznesowego płynie powoli i bez żadnych wzniosłości. Do momentu jednak, kiedy to okazuje się, że popełniono zabójstwo, ofiarą jest jego sąsiad, a sprawca tej zbrodni wyparował. Cóż on – Lennart Malmkvist, ma wspólnego z tym okropnym bałaganem? Ano zostaje spadkobiercą magicznego sklepu oraz właścicielem dziwacznego psa, który... gada i wie więcej o magii niż niejeden czarodziej. Okropny sierściuch Buri Bolmen to zwiastun nadchodzących kłopotów albo niezrównoważenia psychicznego, które dotknie głównego bohatera.
Ta książka jest dziwna, co wcale nie znaczy, że zła. W tym szaleństwie jest metoda, bo nic tu nie jest oczywiste. Trudno też jest ją jednoznacznie zakwalifikować do danego gatunku. Niby to trochę bajka, niby powieść fantasy, ale też książka nosząca znamiona kryminału czy też thrillera. Spektrum jest ogromne, ale wydaje mi się, że każdy czytelnik odbierze ją we właściwy dla siebie sposób.
Postaci, na które w książkach zwracam największą uwagę były nakreślone bardzo ładnie. To wspaniały wachlarz przeróżnych charakterów, osobliwości i nietuzinkowości. To właśnie bohaterowie są filarami tej powieści. Trzymają historię w pewnych ramach, dają poczucie wolności i oddechu, cieszą zabawnymi historiami.
Czytając tę pozycję miałam czasem wrażenie jakbym była w Ministerstwie Dziwnych Kroków Monty Pythona, z tym, że tutaj nie chodziło się dziwacznie, a czytało. Trzeba tę szwedzką czy też niemiecką propozycję przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza i otwartym czytelniczym sercem. Wtedy ta oryginalna i niecodzienna propozycja otworzy Wam serca do świata magii i pozwoli się nią cieszyć.
Komentarze
Prześlij komentarz