Miotałam się ostatnio między wieloma powieściami obyczajowymi. Te, które czytałam były dobre, ale nie zachwycały na tyle, by z czystym sumieniem je polecać. Do czasu, kiedy sięgnęłam po drugą część Olszan od Agnieszki Litorowicz-Siegert. Pierwszy tom był bajkowy, ciepły, nastrajał pięknym przekazem i powodował, że trzeba było się zastanowić. Nie tylko nad sobą, ale życiem w ogóle. A druga część? Śmiem twierdzić, że jeszcze lepsza od poprzedniczki, a dlaczego? Oto i kilka powodów.
zdj. Dagmara Owsiejczyk z Pixabay
Justyna i Julia, dwie dziewczyny, które połączyła dość nietypowa przyjaźń, wyruszają na ziemie białoruskie, szukać swoich korzeni i wyjaśnienia pewnych spraw, mających swoje burzliwe początki jeszcze przed wojną. Docierają do Oszmiany, a tam, czeka na nie nie lada wyzwanie i przygody, których próżno szukać w ich dotychczasowym życiu.
Ta książka, moi drodzy, jest pełna relacji międzyludzkich, wspaniałych przyjaźni i kwintesencją tego, co w ludziach jest najlepsze. To żmudne poszukiwanie własnego pochodzenia, na nowo odkrywanie polskości, patriotyzmu zagubionego w czasie zawirowań historycznych, a także pogodzenie się z losem i pewnymi niepodważalnymi faktami.
To powieść na wskroś urocza, umalowana słowami jak najpiękniejszy pejzaż. Opisuje życie współczesnych Białorusinów, którzy nie zapomnieli o tym, że w ich żyłach często płynie polska krew. Ludzie ci są otwarci na wszelkie nowości, z przyjemnością ugaszczają podróżnych, a w ich strony zapraszają wielonarodowe rodziny. Cieszą się różnorodnością i w tym wielokulturowym tyglu żyją w zgodzie i pięknej harmonii, choć jak to w życiu bywa, nie wszystko jest różowe i jednoznaczne.
Agnieszka napisała tę książkę w taki sposób, jakby rozmawiała z najlepszą przyjaciółką i opowiadała jej o swojej podróży na Wschód. Język, którego używa, jest plastyczny i wielowymiarowy, co powoduje, że czytelnik czuje zapach lasu, słyszy szumiące łany zbóż i niemal doświadcza, charakterystycznego smaku krambambuli na języku. Opowiada o wielogodzinnych biesiadach przy akompaniamencie akordeonu i wyśmienitych blinów ze śmietaną, a także o życiu na prowincji, życiu w klatce, bez możliwości wyjazdu z kraju.
Między te wspaniałe opisy przyrody i tradycji, autorka wplotła też cudowną historię Ogińskiego, słynnego kompozytora popularnego poloneza "Pożegnanie ojczyzny", opowiedziała też o balach, które odbywają się w dworku w Zalesiu, rozpoczynające się polonezem właśnie.
Ta książka nie nudzi. Nie ma tu na to miejsca, bowiem historia utkana jest tak, że mnóstwo tu przygód, tajemnic i nawet nieco kryminalnych zdarzeń. To opowieść kompletna, przemyślana i tak piękna, że na pewno czytelnicy do niej wrócą.
Książkę tą, charakteryzują wspaniałe, płynne dialogi, nienachalna, pozbawiona patosu i świętości wiara katolicka, pewne uniwersalne wartości i przekaz, będący istotą tej powieści: O miłość warto walczyć. Do samego końca.
Komentarze
Prześlij komentarz