Kiedy odłożyłam Zwierza, byłam przekonana, ze Piotr Kościelny sam sobie zrobił pod górkę. Miałam pewność, że nie można napisać już czegoś lepszego i przebić własnej bestsellerowej powieści. No i właściwie, nie myliłam się. Nie przeskoczył tej poprzeczki, ale zgrabnie doskoczył do tej samej wysokości. Oto przed Wami brutalny kryminał wprost z Dolnego Śląsk.
Rzecz traktuje o zaginięciu Agnieszki, dziewczyny Krzysztofa. Dzień przed tajemniczym zniknięciem dziewczyny, para pokłóciła się. Chłopak wyszedł z domu trzaskając drzwiami, upił się i nocował gdzieś w polu. Nic nie zapowiadało, że po powrocie zastanie puste mieszkanie. Po zgłoszeniu zaginięcia, okazuje się, że staje się głównym podejrzanym o zabójstwo, którego przecież nie było, bo nie znaleziono ciała.
Zamysł wydaje się kuriozalny, ale wcale taki nie jest. Chciałoby się powiedzieć, że to Polska właśnie i zamknąć wypowiedź tą konkluzją, lecz należy się Wam odrobina wyjaśnienia.
Piotr Kościelny nie "pieści" się ze swoimi czytelnikami. Przekazuje treść dość siermiężnie i obrazoburczo, przekracza pewne utarte schematy i wskazuje jasno gdzie człowiek popełnia błędy. Prostota przekazu i często pojawiający się żargon policyjny same w sobie niosą opowieść, dosmaczają fabułę i wdrażają czytelnika w ten pełen brutalności świat. Świat bez kompromisów i zbędnego "gdybania", świat, w którym każdy może stać się winny. Wystarczy jedynie, że nie ma się szczęścia do prowadzących śledztwo.
Kościelny tak jak poprzednio, zaserwował czytelnikom ogromną dawkę informacji o tym, jak funkcjonuje polska policja, prokuratura i sąd. Zna ten temat od podszewki z racji wykonywania przez siebie zawodu detektywa. Doskonale lawiruje typowo policyjnym słowotwórstwem i szafuje nim z olbrzymim znawstwem.
To samo dotyczy więziennego grypsowania, pełnego trudnych, ale wyjątkowych i brutalnych słów.
Autor nie lubi happy endów i odnoszę wrażenie, że tym samym nie cierpi też swoich bohaterów, ba, chce w jakiś sposób zakończyć ich żywot, by nie mierził innych swoim podłym jestestwem. Zazwyczaj są to osoby mocno potargane przez życie, z wieloma dysfunkcjami, często z zapędami autodestrukcyjnymi. Bohaterami są ludzie, którzy obwiniają życie/los, etc., za to, że im nie wyszło.
Tutaj nie da się da się polubić bohaterów. Owszem, występuje swego rodzaju żałość, pewne rzeczy sprawiają autentyczną przykrość, ale bohaterowie odpychają od siebie czytelnika i do końca trzymają na dystans. Takie założenie powziął autor na początku i konsekwentnie się go trzyma.
Jest też jedna rzecz, która zwróciła moją uwagę. Potworność, do jakiej może przyczynić się policja i jej zwierzchnicy. W tej książce znajduje się olbrzymi fragment o tym jak niewinny człowiek może się stać ofiarą systemu. Przypomina mi to głośną sprawę Tomasza Komendy, ale to już dywagacje na inny czas.
Jeśli zaś chodzi o całość, to najserdeczniej polecam. Soczysta, wyrafinowana i dobrze skonstruowana powieść grozy z zaskakującym zakończeniem!
Komentarze
Prześlij komentarz