Kultowa audycja "Lato z radiem" rozpoczynała się znaną "Polką Dziadek". Program Pierwszy Polskiego Radia stworzył z tego utworu znany wszystkim dżingiel, który większość Polaków rozpozna już po pierwszych nutach. Ale dziś nie o tym co w eterze, a o tym co w książce. Bo o Marcie Kisiel i jej "Małym Lichu i lecie z diabłem" będę mówić.
A jak brzmiałby dżingiel do tej książki? Na pewno nie byłby zagrany na klarnecie, za to wybrzmiałby fanfarami i koncertem na widelce i łyżkę od cukru pudru. To wszystko zakończone byłoby uroczym tarabanieniem na cymbałkach oraz patelni i zwieńczone donośnym "meeeeeee".
Bożydar Antoni Jakiełłek ma już dziesięć lat, jest rezolutnym półchłopcem, półglutem i półwidmem, właśnie skończył naukę w trzeciej klasie szkoły podstawowej i rozpoczął wymarzone wakacje. Wie, że spędzi je w lesie u cioci Ody, ale tym razem chce ze sobą zabrać Licho, swojego małego, chodzącego w bamboszach anioła stróża, którego omija zdecydowanie za dużo przygód.
I jak się możecie domyślać, przygody będą. I to jakie! Okraszone całym zestawem przypadkowych zjawisk, strachu, bohaterstwa i... placków ziemniaczanych.
Marta Kisiel mówi o sobie, że ma narąbane w tobołkach. I całe szczęście, bo cały ten pomieszany majdan przekuwa w powieści dla dorosłych lub dzieci, które zaskakują uniwersalnością i są najlepszym poprawiaczem humoru w całej galaktyce. Bo czyż można się nie uśmiechnąć, czytając o aniele w bamboszach, który to ma alergię na pióra? Albo czorcie w szaliku, z uwiązanym koczkiem na czubku głowy, który ma wadę wymowy i wygląda całkiem jak koza? No nie da się tego czytać bez uśmiechniętego pyska, gdyż niestety może się to skończyć bolesnym szczękościskiem.
"Małe Licho i lato z diabłem" zachwyca. Chwyta za serce mądrością i poruszającym przekazem. Zwraca uwagę na to, że inność jest ciekawa, że każdy zasługuje na szansę, by go poznać i nie oceniać zbyt pochopnie. Mówi o tym jak to ludzie widzą to, co chcą zobaczyć i trudno im przekonać się do nowości i choćby zaakceptowania pewnych faktów.
Ta niewielka książeczka pełna jest też relacji międzyludzkich. Trudnych, skomplikowanych, wymagających, ale kończących się piękną przyjaźnią. Bo czyż jest coś cudowniejszego niż różnorodność? Ano nie ma. Można się różnić z życzliwością i funkcjonować w społeczeństwie, nie tylko tym najbliższym.
Marta Kisiel po raz kolejny zaskakuje. Znajduje złoty środek na wszelkie traumy i problemy i nie waha się ich rozwiązać. To najpiękniejsza, najmagiczniejsza i tylko trochę straszna opowieść o dorastaniu, zrozumieniu i przyjaźni niemalże po grób czy tam przednadpiekle, podpiekle czy gdzieś w podziemiach.
A, i zapomniałabym... czy wiecie, że śledzie puszczają bąki? Bo Licho i Bazyl już to wiedzą. I Wy też możecie się dowiedzieć. Musicie tylko przeczytać!
Komentarze
Prześlij komentarz