Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Janiszewska – Kuzynka Marie tom I i II

 Mam słabość do powieści obyczajowych, którym jako tło towarzyszą wydarzenia historyczne. Zawsze mnie ciekawi tego rodzaju połączenie i z pewną dozą ekscytacji rozpoczynam lekturę. Nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na powieść złą, bo żeby zabrać się za tak trudny gatunek literacki, trzeba być z historią za pan brat i gładko wplatać ją w fabułę. Dziś słów kilka o dwutomowej mini powieści od Agnieszki Janiszewskiej.


Książka opowiada o losach dwóch kobiet na przestrzeni lat. Jedną z nich jest Emilia, dziedziczka posiadłości w Korbielowie, druga to zubożała Francuzka. Dziewczęta są kuzynkami, ale oprócz więzów krwi, dzieli je właściwie wszystko. Inne dzieciństwo, światopogląd i wykształcenie. Mimo to, próbują załagodzić rodzinne animozje, które towarzyszą wszystkim od wielu lat.

Fabułę tych książek umiejscowiono w poprzednim stuleciu. Początkowo mamy do czynienia z trudnymi czasami I wojny światowej i problemami z jakim borykali się ludzie. Obserwujemy tu przygotowania do walki o niepodległość i działania wojenne. I choć nie są to drobiazgowe i wielorozdziałowe dysputy nad tematem, to jasno nakreślają charakter tamtych czasów i choć dość oględnie, to jednak akcentują historyczną powagę sytuacji. 

Pierwszy tom, mimo, że objętościowo niewielki, jest poświęcony drobiazgowym konotacjom rodzinnym, zaszłościami i skandalami rodzinnymi, które dotykają bezpośrednio każdego mieszkańca Korbielowa i rzutują na ich życie. Ludzie są albo uparci, dumni, albo pogrążeni w głębokiej depresji i rozpaczy, co przenosi się też na kolejne pokolenie.

Drugi tom traktuje o czasach tuż przed i zaraz po zakończeniu II wojny światowej. Opowiada historię z perspektywy Marie mieszkającej we Francji. Tutaj mamy pewną przestrzeń czasową. Oprócz historii dumnej Francuzki, mamy też opowieść o czasach okupacji niemieckiej i życiu po wojnie. 

Ta część jest zdecydowanie żwawsza od pierwszej. Dużo ciekawsza, bardziej drobiazgowa i poświęcona życiu. Nie ma tu tej nudnawej i ciągnącej się w nieskończoność rozprawy na temat życiowych błędów popełnionych przez rodziców. Drugi tom nie jest tak ciężkostrawny jak pierwszy i charakteryzuje się większą przyswajalnością informacji.

Całość, określiłabym jako dość poprawną. Bardzo szybko zaczęłam czytać i równie błyskawicznie skończyłam. Ta dwutomowa opowieść jedynie akcentuje pewne historyczne fakty, a więcej czasu poświęca na trudne (choć może wcale nie?) sprawy bohaterów. Jeśli więc lubicie poczytać o życiu rodzinnym na przestrzeni lat i dodatkowo przypomnieć sobie pewne historyczne fakty, bez wdawania się w szczegóły, to ta książka Was zadowoli. Jeśli jednak wolicie drobiazgowe i dokładne ujęcie pewnych ważnych dla historii faktów, to odpuśćcie sobie lekturę, bo tego tu nie znajdziecie. Za to fanom obyczajówek polecam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...