Przejdź do głównej zawartości

Kinga Wyskiel – Do szpiku kości

 Dziś kilka słów o tym, że można napisać romans tak, by oczy nie ropiały i do tego zawrzeć w nim ciekawą historię bez zbędnego patosu. Bardzo przyjemna powieść obyczajowo-romantyczna o trudach miłości i przeznaczeniu, od którego nie da się uciec.




Kacper jest młodym mężczyzną cierpiącym na ostrą białaczkę. Jest zbuntowanym artystą, który dużo imprezuje, zmienia dziewczyny jak rękawiczki i nade wszystko nienawidzi swojego bogatego ojca. Poznajemy go w momencie, kiedy jest już po wyniszczającej chemioterapii i dowiaduje się, że znaleziono dla niego dawcę szpiku.

Emilia, to dziewczyna z bagażem potwornych doświadczeń życiowych, która mimo przeciwności losu stara się żyć, być dobrym człowiekiem i na zawsze uciec od wspomnień o ojcu  oprawcy.

Losy tych dwojga doświadczonych przez życie ludzi krzyżują się zupełnie przypadkowo, po to, by mogli się wzajemnie uratować.

Ta książka jest bardzo subtelna, ale naładowana elektryzującym napięciem, które przeskakuje między bohaterami mocno i niemal bezustannie, wydobywając z czytelnika swego rodzaju tęsknotę za podobnym uczuciem. Romantyczna relacja jest nienachalna i urocza. 

Podobało mi się to, że bohaterowie nie są przejaskrawieni, dźwigają swój bagaż doświadczeń, ale nie epatują nim nadmiernie, nie godzą się ze złym losem i walczą o życie i zdrowie. Postaci rozwijają się z każdym rozdziałem, powoli odsłaniają karty, które ostatecznie doprowadzają do pięknego finału. 

Jak się jednak okazuje, to nie uczucie między bohaterami jest tu najważniejsze, a relacje międzyludzkie. To, ile w dzisiejszych czasach warta jest przyjaźń, jak poradzić sobie w trudnej sytuacji i zacząć działać, jeśli zachodzi prawdopodobieństwo, że komuś bliskiemu dzieje się krzywda. Zwróciłam też uwagę na to, jak bardzo toksyczni rodzice mogą zepsuć dorosłość swoich dzieci, jak pewne wydarzenia z przeszłości mogą wpłynąć na ich życie i zatrzymać je w martwym punkcie, prowadzącym nieuchronnie do autodestrukcji. I jak ważna wtedy jest pomoc.

Jeśli macie ochotę na niebanalną historię i ładny romans, przepełniony mnogością zarówno dobrych jak i złych uczuć, to najserdeczniej polecam tę książkę.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn