Przejdź do głównej zawartości

K. A. Figaro – Bez tchu

 "To już jest koniec. Nie ma już nic..." Te słowa znanej piosenki Elektrycznych Gitar nasunęły mi się natychmiast po przeczytaniu piątego temu serii "Rozchwiani". Dobrze się stało, historia została zamknięta, wiadomo co się wydarzyło i co zrobią czytelniczki. Jedne westchną z rozpaczy i natychmiast zabiorą się za ponowne czytanie, a inne  w tym ja, wezmą cały pakiet książek i zaniosą do biblioteki.



Co słychać u najbardziej rozchwianych emocjonalnie postaci książkowych ostatnich lat? Ano wiele. Łucja znajduje spokój u boku Alexa, Dymitr wreszcie przerobił traumy z dzieciństwa i rozpoczyna nowe życie, buduje więź z córką i zaczyna funkcjonować w społeczeństwie.

Wiadomo, że zakończenie musi być arcyromantyczne, wiadomo też, że skończy się happy endem (choć nie wiadomo, dla których bohaterów). I to wszystko jest w tej książce. Autorka zaserwowała czytelnikom zwroty akcji, sceny banalne, śmieszne, czasem kuriozalne, ale i takie chwytające za serce i wzruszające. Zastosowała cały wachlarz emocji, nie ominęła żadnej i co najważniejsze nie pogubiła się w nich, dzięki czemu uniknęła potwornego bałaganu.

Przy okazji wcześniejszych tomów wspominałam o tym, że książka jest napisana prostym, czasem trącającym żargonem ulicznym językiem. W tej kwestii niewiele się zmieniło, choć uważam, że pomiędzy pierwszą a ostatnią częścią istnieje ogromny progres i teraz treść jest bardziej płynna – nie razi tak bardzo w oczy. I choć dialogi czasem są infantylne i pełne błahostek, to jednak bronią się w jakiś sposób i spajają z treścią.

Muszę ostrzec wszystkie panie, lubiące czytać gorące sceny łóżkowe. Treści erotycznych jest w tej części jak na lekarstwo. Namiętność pomiędzy bohaterami nie wygasła, ale nie jest tak rozbuchana jak w poprzednich tomach. Jest tu więcej wyważenia, delikatności. Bohaterowie dojrzeli i wydaje się, że panują nad żądzą. 

Cóż, muszę przyznać, że ta seria to takie trochę moje guilty pleasure. Nie potrafię powiedzieć dlaczego czytanie tej książki sprawiało mi taką masochistyczną przyjemność. No niby czytadło, niby pełne potknięć i minusów, ale jednak wciąga. A czy Wam się spodoba? Musicie ocenić sami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...