Przejdź do głównej zawartości

Aleksandra Rumin – Zbrodnia po polsku

 Satyra na Polaków w rodzimej literaturze pojawia się często i właściwie w każdej epoce literackiej. Klasyczne utwory są znane i lubiane mniej lub bardziej, ale nadal trafne i punktujące nasze polaczkowate słabe strony. Współczesną mistrzynią szydzenia z pewnych grup społecznych jest Aleksandra Rumin i każda jej komedia kryminalna trafia w czułe miejsce. Było już o polskich turystach, studentach i naukowcach, a także dziennikarzach i tzw. blokersach. A o czym dziś? Ano o policji, śledztwach i całej tej fabrycznej strukturze.

zdj. Alexas fotos z Pixabay

Makabryczne morderstwo, zaskoczyło ciapowatego komisarza w wyświechtanym prochowcu tak bardzo, że do reszty stracił rozum (choć starał się nie dać tego po sobie poznać). Była żona oskubała go do zera, córka mówi mu po imieniu, w dodatku z ukochaną Jolantą ma ograniczone kontakty. Jego życie prywatne to pasmo niepowodzeń, a kariera robi się sama, przez przypadek i z wieloma wpadkami, które notorycznie są mu wybaczane. Jak więc komisarz poradzi sobie z kolejnymi morderstwami i tajemniczym "Prawdziwym Polakiem" stojącym za nimi? Ano poradzi sobie po swojemu...

Aleksandra Rumin ma niebywałą smykałkę to odzierania ludzi z kolejnych warstw obłudy i wytykania im błędów. Doskonale zna zasady działania pewnych struktur i bezbłędnie celuje w ich czułe punkty. Dodatkowo, z niezwykłą zręcznością lawiruje na pograniczu groteski i kiczu, i mimo przejaskrawienia, rysuje wyimaginowany obraz, ale na wzór i podobieństwo nas  Polaków.

Jak zwykle trafia w punkt i daje do zrozumienia, że w każdym środowisku znajdzie się coś, z czego można się pośmiać, wykpić i zadrwić.

Postaci w tej książce są barwne, wielowymiarowe, często ciapowate, niewyidealizowane i ludzkie. I choć bliżej im do filmowego Flipa i Flapa, niż superbohaterów z komiksów, to i tak robią wrażenie na czytelniku i wywołują całe spektrum uczuć; od sympatii, po szczerą nienawiść.

Fajne dialogi i celne riposty pięknie obrazują całość, wywołując w czytelniku reakcje, którym najbliżej do salw niepowstrzymanego śmiechu niźli do parskania.

Całość jest kuriozalna i nieco groteskowa, ale napisana z taką wprawą, że trudno się tu nie uśmiechnąć. Jeśli więc masz słabe poczucie humoru i nie lubisz się z siebie śmiać, to nie czytaj tej książki, bo obrazisz się śmiertelnie i dasz autorce nowy temat do powieści. Przezabawna!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn