Lubię książki nieoczywiste, poplątane, zawierające jakiś uniwersalny przekaz. Trudno znaleźć odpowiednie na rynku wydawniczym, ale jeśli się już trafi, wtedy trzeba się ich trzymać, czytać i dużo o nich opowiadać. Dziś o jednej z takich historii.
Akcja książki dzieje się w Paryżu na początku XX wieku. Główna bohaterka – Madeleine Pericourt, jest córką słynnego francuskiego bankiera. Całe swoje życie przyzwyczajona jest do bogactwa i przepychu, które zapewnił jej ojciec. Jednak pewnego dnia zostaje sama synem na świecie, ponieważ ojciec umiera. Na pogrzebie, na którym zjawiają się znane osobistości oraz ówczesna śmietanka towarzyska, dochodzi do wypadku z udziałem syna Madeleine. Chłopak rzuca się z okna. Od tego momentu życie kobiety zmienia się w niekończący się koszmar. Madeleine musi jednocześnie przejąć stery w firmie odziedziczonej po swoim zmarłym ojcu, ale również stanąć na wysokości zadania jako matka i zająć się sparaliżowanym po wypadku synem. W momencie przejęcia spadku dowiaduje się kto jest jej prawdziwym przyjacielem, a kto czyha tylko na jej bogactwo.
To była dość trudna lektura, powodowała u mnie swego rodzaju niepokój i brak zaufania do otoczenia. Fabułę poprowadzono tu w taki sposób, że chcąc nie chcąc, myśli krążą wokół własnych spraw i tego w jakim towarzystwie się obracamy. Czy na pewno znamy osoby, które są nam przychylne, i czy rzeczywiście są prawdziwymi przyjaciółmi. To powieść złożona, wielowarstwowa, ale traktująca o rzeczach poważnych, które prędzej czy później dotkną każdego z nas.
Komentarze
Prześlij komentarz