Przejdź do głównej zawartości

Kraj naprawdę i na niby, Reportaże z Gujany Francuskiej – Tomasz Owsiany

 Jako nieopierzone pisklę, wchodzące dopiero w dorosłość, zaczytywałam się w książkach Arkadego Fiedlera i Tony'ego Halika. Marzyłam o szerokim świecie, podróżach do tajemniczych miejsc, gdzie tubylcy żyją według własnych praw, a ich wiara polega w głównej mierze na zabobonach, szeroko pojętych czarach i tradycjach przekazywanych z ojca na syna. Jakże się więc ucieszyłam z książki Tomka Owsianego. Znów poczułam dreszczyk emocji i zamarzyłam o podróżach na krańce świata... no dobra, do Gujany Francuskiej.



O Gujanie Francuskiej mówi się najczęściej w przypadku startu rakiet kosmicznych. Część ludzi wie o tym, że jest to departament położony w Ameryce Południowej, część natomiast nie ma w ogóle pojęcia o jego istnieniu. A co ciekawego kryje się w tym niezwykłym miejscu, że autor postanowił poświęcić mu pięć miesięcy swojego życia? Otóż, wiele tu rzeczy dziwnych i niesamowitych, bo niby kraj europejski, ale jednocześnie dziki.

Tomasz Owsiany wszedł w oko wieloetnicznego cyklonu z wielką wprawą i subtelnością. Stał się mieszkańcem Gujany, a nie tylko obserwatorem pewnych zachowań czy tradycji. Żywił się tym, co jego gospodarze, poznawał techniki pracy w terenie, powoli, krok po kroku zdobywał zaufanie i szacunek mieszkańców, usiłując zburzyć wizerunek Europejczyka – uzurpatora, naśmiewającego się z tradycji tubylców. 

Dzięki niemu, jego bystremu oku i wrodzonej ciekawości, czytelnik mógł zanurzyć się w oryginalnych i nieprawdopodobnych tradycjach (np. przesłuchanie zmarłego), brać udział w wydobywaniu złota, doświadczał dziwnych i często obrzydliwych uczt, rozmawiał z szamanami i obserwował większe lub mniejsze wojenki polityczne na gruncie.

Ale ta książka to nie tylko skondensowane kompendium wiedzy o rdzennych mieszkańcach Gujany i ich tradycjach. Przede wszystkim jest to opowieść o zależności Gujany w stosunku do Francji. Czy jest to swego rodzaju nobilitacja, pewien przywilej, czy też może ten polityczny niuans robi więcej szkód niż pożytku?

Polecam wielbicielom przygód, poszukiwaczom oryginalności i zadawania trudnych i niewygodnych pytań. Wybierzcie się w tę niełatwą podróż i odkryjcie Gujanę.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn