Przejdź do głównej zawartości

Jojo Moyes – Dwa dni w Paryżu

 Ostatnio mam wyjątkową słabość do opowiadań. Wybieram je podświadomie ze względu na krótką i przystępną formę oraz to, że ciągły brak czasu osładzają mi tego rodzaju zbiory. Bo przecież jedno opowiadanie lub dwa, spokojnie można przeczytać do kawy czy obiadu.

Zdj. Walerkks z Pixabay


Jojo Moyes umie budować napięcie pomiędzy bohaterami, doskonale zna się na uczuciach i sprawnie manipuluje, dlatego też udało jej się zjednać rzesze fanek, które z wytęsknieniem czekają na jej kolejne książki. Dziś opowiadania. Krótkie, przyjemne i typowo moyesowe – takie jak lubią wszystkie niepoprawne romantyczki.

Autorka lubi postaci kobiece. Ostatnio nawet wysnułam tezę, że zawsze otacza je historiami, które pasują do imienia. Nie raz są strasznie kiczowate, innym razem pompatyczne, a kiedy indziej takie swojskie. Lubi je doświadczać, wprowadzać w stan konsternacji i niepewności, ale ostatecznie wszystkie kończy happy endem.

Bohaterki tej książki przebywają w Paryżu, w mieście, które uważane jest za jedno z najbardziej romantycznych na świecie. I właśnie tutaj mają miejsce wszystkie wydarzenia zawarte w opowiadaniach. To tutaj dziewczyny będą musiały zmierzyć się ze swoimi słabościami, dać sobie szansę na szczęście czy odmianę dotychczasowego życia. Wierzą nie tylko w miłość, ale i w moc miasta, które zapoczątkuje nowy start.

Zatem, moje miłe. Jeśli lubicie krótkie i przystępne formy literackie, zaczytujecie się w romansach i poszukujecie miłej odskoczni, to najnowsza książka Moyes będzie dobrym wyborem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...