Przejdź do głównej zawartości

Aleksandra Muraszka – Jeszcze raz zaufaj

 Literatura z nurtu YA cieszy się ogromną popularnością wśród młodych czytelników. Cieszę się więc, że coraz więcej autorek i autorów "przemyca" w swoich utworach treści mądre i niosące pewien rodzaj pocieszenia i mądrości, a nie jedynie mało znaczące elementy.



Jest to opowieść o dwojgu młodych ludziach – Ellie i Asherze. Dziewczyna ucieka od toksycznej matki i postanawia rozpocząć życie na własny rachunek, a chłopak jest głową rodziny z przymusu, opiekujący się młodszym bratem, pracujący i starający się zwrócić uwagę ojca, który jest alkoholikiem. Tych dwoje spotyka się przez przypadek, a los ma pomysł na to, jak ich "naprawić", by mogli zacząć kochać i poczuć się kochani.

To nie jest zwykła powieść obyczajowa, którą zapomina się kilka dni po przeczytaniu. W przypadku tej książki jest inaczej. Autorka wyładowała ją po brzegi potężnym ładunkiem emocjonalnym, który rozwija się niczym kolorowy wachlarz gejszy i pozwala na dozowanie go w odpowiednich dawkach. Początkowo historia oczarowuje, owija czytelnika wstęgami tajemniczości i pierwszych, nieśmiałych prób poznawania drugiego człowieka. Dopiero w drugim etapie, pozwala na poznanie poszczególnych postaci i stopniowe rozwiązywanie tajemnic, które wokół nich się namnożyły. Finalnie, opowieść wcale nie zabarwi się na różowo, ale czy szczęśliwe zakończenia muszą właśnie takie być?

Ta książka jest bardzo subtelna, ale naładowana elektryzującym napięciem, które przeskakuje między bohaterami mocno i niemal bezustannie, wydobywając z czytelnika swego rodzaju tęsknotę za podobnym uczuciem. Romantyczna relacja jest nienachalna i urocza. 

Podobało mi się to, że bohaterowie nie są przejaskrawieni, dźwigają swój bagaż doświadczeń, ale nie epatują nim nadmiernie, nie godzą się ze złym losem i walczą o życie i zdrowie. Postaci rozwijają się z każdym rozdziałem, powoli odsłaniają karty, które ostatecznie doprowadzają do pięknego finału. 

Są jeszcze dwie rzeczy, które mi się podobały. Pierwsza to ładny, gładki styl, w jakim autorka prowadzi fabułę, a drugi to bohaterowie. Doświadczeni życiowo, pogubieni, niepoprawni, kolorowi i nieidealni. Takich życzyłabym sobie więcej.

Przeczytajcie tę pozycję. Jestem pewna, że Wam się spodoba.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn