Ulubiona rodzinka wielbicielek romansów właśnie kończy swoją historię. Czas na ostatniego i najmłodszego Bridgertona – Gregory'ego, który długo bronił się przed ożenkiem. Strzała Amora jednak trafia i jego, a perypetie, które przeżywa jak zwykle wprowadzają całą rodzinę w konsternację.
Lekkość z jaka Julia Quinn pisze swoje powieści, zachwyca już od wielu lat, a znana wszystkim rodzina Bridgertonów doczekała się nawet dwóch sezonów serialu, który jest nie mniej popularny. Pełna świetnych, inteligentnych przepychanek słownych, ubarwiona irracjonalną zazdrością i pełnymi namiętności scenami. To rozkoszna podróż do początku XIX wieku. Wprawdzie kobiety były wówczas traktowane jak ozdoba domu, mająca na celu rodzenie dzieci i wydawanie przyjęć, na których dochodziło do mniejszych lub większych skandali, ale w tym tomie, autorka nieco buntuje główną bohaterkę. Wprowadza ją co prawda do stanu małżeńskiego, ale nie zabiera inteligencji i prowadzi ku spełnianiu najskrytszych marzeń.
Książka napisana jest bardzo ładnie, prosto i bez zbędnych ozdobników. Quinn ma niebywały talent do pisania w sposób płynny i miły dla oka. Wszystko jest tu dokładnie przemyślane, a sceny miłosne gorące, ale nie drażniące. Brak w tych opowieściach wulgaryzmów i niepotrzebnych kolokwialnych zwrotów. Dzięki temu zabiegowi, powieść staje się na wskroś romantyczna i zachwyca delikatnością.
Jeśli więc macie ochotę na piękny romans, przepełniony zabawą w kotka i myszkę oraz tętniący chemią między bohaterami, to ta propozycja będzie idealna. Kilka godzin w towarzystwie Gregory'ego Bridgertona i Hermiony Watson minie Wam jak z bicza trzasnął. Świetna, odprężająca lektura.
Komentarze
Prześlij komentarz