Trudno czasem opowiedzieć o miłości, przyjaźni i oddaniu, używając słów, które nie zabrzmią pompatycznie i górnolotnie. Ale jeśli ma się na to pomysł, to może wyjść z tego historia na wskroś wyjątkowa. Tak też się stało w przypadku tej przepięknie wydanej książeczki.
Jest to niezwykle krótka, ale dość dynamiczna opowieść o zagubionym chłopcu, który szuka drogi domu oraz zwierzętach które poznaje podczas wędrówki. Relacja jaka między nimi powstaje, jest wyjątkowa. Polega na wspólnym odkrywaniu pewnych wartości, powolnym poznawaniu swoich charakterów i olbrzymim zaufaniu. I to zaufanie oraz ogromne poczucie przynależności do drugiej istoty, sprawiają, że wszyscy zostają przyjaciółmi, na których zawsze można liczyć.
Da się tę książkę czytać, oglądać wspaniałe, choć proste ilustracje, można też ją wąchać, bo zapach farby drukarskiej przyjemnie łechce nos, ale można też wgapiać się po prostu w krótki tekst na jednej ze stron i dowolnie go interpretować, albo nawet tłumaczyć sobie na wiele sposobów.
Konkluzja tej historii jest taka, że dom to nie mury i rodzina, a osoby, które go tworzą. Dom można stworzyć wszędzie, w każdym miejscu na ziemi, ale przyjaźni i zaufania nie da się zdobyć, na nie trzeba zasłużyć.
W przypadku tej pozycji gwarantowany jest i uśmiech, i wzruszenie, ale też kilka chwil zadumy. Nie jest to jednak protekcjonalny ani skomplikowany przekaz. Polecam gorąco! Do tej ksiązki można wracać często i w każdej chwili.
Komentarze
Prześlij komentarz