Przejdź do głównej zawartości

Dorota Milli – Kobieta w deszczu

 To, co powinno charakteryzować dobrą powieść obyczajową, to według mnie życiowa historia i mądre, nienachalne przesłanie, które wynika z treści i łatwo je przyswoić. Cieszę się więc, że wybór "Kobiety w deszczu" okazał się pomysłem trafionym, a lektura bardziej niż intersująca.



Rzecz opowiada o psychoterapeutce Aletcie, która przejmuje gabinet po swoim mentorze i przyjacielu Bo. Jej pierwszą klientką okazuje się zagubiona Julia, która pragnie wyjaśnić skąd biorą się u niej pewne zachowania i wahania nastroju. Zaraz potem zjawia się kolejna kobieta – Eryka, która fascynuje dość intensywną osobowością, ale i wybuchami niekontrolowanego gniewu, i to właśnie znalezienie przyczyny tego stanu rzeczy jest dla niej najważniejsze. Leczenie przebiegałoby wręcz wzorowo, gdyby nie to, że w to naprawianie duszy zaplątuje się przyjaźń, a to z jednej strony sprawy komplikuje, a z drugiej ułatwia.

To była niezwykle interesująca lektura, która zachwyca inteligentną fabułą, cudownymi postaciami i dialogami pięknie ilustrującymi dane sceny. Próżno tu szukać dziur fabularnych czy też potknięć. Wszystko ze sobą współgra i działa jak dobrze naoliwiona maszyna.

Autorka świetnie przedstawiła zależności pomiędzy partnerami. Podała arcyciekawy przykład osobowości narcystycznej, która w wyjątkowo perfidny i podły sposób niszczy ukochaną osobę. Robi to jednak w sposób niezwykle inteligentny i wysublimowany. Nie narzuca czytelniczkom rozwiązań, nie nakazuje znienawidzić danej postaci. Niechęć do niej budzi się powoli. Tak samo, jak bohaterka zdaje sobie sprawę z tego, że jest ofiarą przemocy, tak i czytelniczki zaczynają wyciągać z tej relacji coraz więcej.

W podobny sposób przedstawiła też obraz matki i żony (choć stan małżeński ustał po zdradzie), w której żal po odtrąceniu i zdradzie przeistoczył się w potężny, wieloletni i wyniszczający gniew, szukający ujścia. 

Oba te przypadki to doskonałe przykłady na to, że psychoterapia może zdziałać cuda, a pójście do specjalisty jest już połową sukcesu. Ta książka opowiada o tym, że z każdej sytuacji jest wyjście i nie można bać się prosić o pomoc, bo być może rozwiązanie problemów jest na wyciagnięcie ręki. Trzeba tylko spojrzeć na nie z innej perspektywy.

Gorąco polecam tę historię. Wciąga, uczy i daje nadzieję na lepsze jutro!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn