Przejdź do głównej zawartości

Zula Ankanon – Dotnąć gwiazd

 Wydawało mi się, że oto chwytam w dłonie romansik, który umili mi wieczór lub dwa, poruszy jakieś istotne tematy, spowoduje szybsze bicie serca lub zauroczy zachowaniami bohaterów. Okazało się jednak, że trzymałam książkę, której bliżej do dramatu niźli romansu i wcale nie jest tak cukierkowo.



Jest to  opowieść  znanej influencerce, która tylko z pozoru jest szczęśliwa, a Daniel to człowiek, który po dekadzie wychodzi z więzienia (odsiadywał karę za morderstwo) i teraz... zamierza popełnić samobójstwo. Na jego drodze jednak, staje tajemnicza Anastazja, która jak się później okazuje ratuje nie tylko jego duszę...

Fakt, że autorka wplotła w fabułę problemy psychiczne wywołane traumatycznymi przeżyciami, ukazała trudny proces zdrowienia i oswajania się ze swoimi demonami. Szkoda tylko, że nie poświęciła im więcej uwagi. Odnosiłam wrażenie, że to, o czym pisała to jedynie wstęp do relacji między dwojgiem ludzi i tylko zaznaczenie problemu bez rozbudowywania go dalej. Żal mi było jednak szczegółowych informacji, których tu ewidentnie zabrakło, bo zostały jedynie muśnięte przez autorkę. Romans nie gra tu pierwszych skrzypiec, choć niewątpliwie jest ważnym elementem tej powieści. Tu największą rolę odgrywają emocje i to nimi Zula steruje w sobie tylko znanym rytmie i odpowiednio je dawkuje.

Książka jest swego rodzaju kompendium wiedzy o tym, jak trudno dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach. Ukazuje mechanizm obronny człowieka, jego stany emocjonalne i etapy zdrowienia, które tak ważne są w całym procesie. Pokazuje jak wiele może zdziałać przyjaźń, oddanie i bezinteresowna pomoc. Miłość to jedynie piękny dodatek, który wspaniale cementuje kolejne etapy i pomaga w podjęciu najważniejszych życiowych decyzji. Warto zajrzeć do tej książki, nie tylko po to by spędzić miło czas, ale po to, by otworzyć oczy na niewygodne sprawy, zastanowić się nad własnym życiem, podziękować losowi za to, że żyjemy dobrze. Tylko tyle i aż tyle. I choć, w powieści nie brakuje dziur, a bohaterowie są nie do końca dopracowani, to jednak warto do niej zajrzeć, żeby przekonać się, czy to jest to, co w powieściach lubcie najbardziej!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...