Przejdź do głównej zawartości

Nina Zawadzka – Skandalistki

Można w powieściach obyczajowych zauważyć pewien cykl. Wszystko zależy od tego, jaki temat akurat "grzeje". Pojawiają się zatem książki tematyczne poruszające różne tematy; a to czasy wojenne, a to ustrój po wojnie, a teraz (co cieszy mnie szalenie) emancypację i feminizm. I jeśli powieści napisane są w sposób rzutki, ciekawy i niebłahy to czytelniczki mogą z nich czerpać pełnymi garściami. Książka Niny Zawadzkiej spełnia wszystkie te kryteria i cieszy.




Jest to opowieść o trzech kobietach, żyjących w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy to powoli zaczynałyśmy być widzialne dla mężczyzn. I choć czekała nas jeszcze długa droga do równości (nadal czeka), to widać było pierwsze przejawy wolności od wszechobecnego patriarchatu. Sara. Helena i Justyna, po wielu złych doświadczeniach zwierają szyki, by rozprawić się z okrutnym i podłym przedsiębiorcą. Zadanie to karkołomne i wymagające mnóstwa wyrzeczeń, ale warte swej ceny.

To była bardzo ładnie napisana powieść, dotykająca wielu problemów, z którymi borykały się kobiety dziewięćdziesiąt lat temu. Autorka zwróciła uwagę na patriarchat, biedę, brak wykształcenia kobiet pochodzących z wiejskich aglomeracji i zależność kobiet od mężczyzn.

I mimo, że te przytłaczające obrazy były wtedy uznawane za swego rodzaju normę, to jednak bohaterki tej powieści wychodzą poza schemat. Autorka stawia przed nimi szereg zadań, doświadcza je okrutnie, ale ostatecznie nagradza: miłością, przyjaźnią i dozgonnym oddaniem.

Wszystko się tutaj zgadzało. I silne bohaterki, i doskonale wyważone tło historyczne, i nawet kilka całkiem zmyślnych intryg. Całość prezentowała się intrygująco i wyjątkowo dobrze.

Serdecznie polecam tę oryginalną powieść o nas - kobietach. Cały czas bowiem musimy być czujne i nie pozwolić wrócić przeszłości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn