Adam Dzierżek dał się poznać jako całkiem sprawny pisarz. Sprytnie układał fabułę, gdzieniegdzie zaskoczył zwrotem akcji, a kiedy indziej pokazał całkiem obyczajową historię. Widać, że nie spoczywa na laurach i prze do przodu, zaostrzając nieco swój pisarski pazur. I mnie się to podoba!
Jest to opowieść o młodym człowieku – Karolu, który rzuca z dnia na dzień swój przewidywalny do granic możliwości tryb życia i za namową ojca swojej dawno zaginionej przyjaciółki, usiłuje rozwiązać zagadkę jej zaginięcia. Co za tym idzie, wkracza prosto w paszczę lwa.
Zaskoczyła mnie ta książka solidnie. Może nie tyle sama historia, co brutalne opisy scen i wszechogarniający strach towarzyszący lekturze. Adam Dzierżek odrobił lekcje i przeszedł do ofensywy. Zaserwował czytelnikom taki rollercoaster, że tylko nieliczni wyjdą z tego czytelniczego kołowrotu cali.
Nie ma tu miejsca na wyważone i dyplomatyczne pisarstwo, a siermiężne, obrazoburcze i momentami obrzydliwe opisy. To nie jest thriller, który ma trzymać w napięciu zgodnie z pędzącą akcją. To jest dreszczowiec, który ma wprawiać w osłupienie, ma zaskakiwać brutalnością i nie pozostawiać wyobraźni miejsca na dalsze przemyślenia.
Nie jest to jednak powieść gorsząca czy błaha. Adam Dzierżek ma talent, dzięki czemu, przy takiej ilości zła wyłażącego z każdej dziury, jest w stanie wysupłać świetne postaci i rozsądne dialogi, stworzyć kręgosłup powieści wokół którego utyka tę całą obrzydliwą sprawę.
To nie jest książka dla wszystkich. Jest mocna, nawet bardzo. Ale dla wielbicieli literatury tego gatunku będzie ciekawą alternatywą dla wielu dość przeciętnych thrillerów, które wydano w tym roku. Gorąco i z przerażeniem polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz