Pamiętam, że kiedy wprowadziłam się do mojego wymarzonego domu, pierwszą rzeczą, którą sobie przysięgłam było to, że na tej ponad trzydziestoarowej działce będzie rosła trawa, a wokół tuje. Nic mnie nie powstrzymało od wykopywania starych odmian krzewów owocowych i zimujących cebul kwiatowych. Zmiotłam wszelkie rośliny ozdobne z powierzchni ziemi. Do czasu jednak, kiedy po pięciu latach wszystko się odmieniło. Powoli, krok po kroku zaczęłam dosadzać roślinki. Najpierw skalniakowe, później byliny i koniec końców jestem na etapie pomidorów-samosiejek. Do tej pory straciłam mnóstwo drzewek i innych sadzonek, ale nie poddawałam się i na tzw. czuja dosadzałam konsekwentnie rośliny.
Wszystko to działo się do momentu, kiedy zobaczyłam u koleżanki coś w rodzaju kalendarza księżycowego i jego wpływie na życie w ogrodzie. Tamten był już sprzed kilku lat, ale ja zaopatrzyłam się w aktualny, żeby wiedzieć, co i jak kolejno naprawiać w moim ogrodzie.
Mimo, że do stycznia zostało jeszcze kilkadziesiąt dni, ja już pochłonęłam najnowszą książkę Witolda Czuksanowa. Mnóstwo w niej mądrości doświadczonego ogrodnika, porad i sprytnych sztuczek ogrodniczych, ale też olbrzymi zastrzyk wiedzy. To swego rodzaju kompendium, które przyda się nie tylko początkującym, ale też tym, którzy uczą się na swoich błędach.
Książka podzielona jest na dwanaście rozdziałów, z uwzględnieniem tego, co dzieje się w ogrodzie w danym miesiącu roku. Wszystko wyjaśnione jest przejrzyście i konsekwentnie z zachowaniem logiki. Szybko więc okazuje się, że wiele rzeczy robiliśmy dobrze, ale wystarczy w inny sposób przyciąć dany krzew lub drzewko, żeby odwdzięczyło się bujnym kwitnieniem czy owocowaniem. To samo dotyczy odpowiedniego doboru nawozów lub środków ochrony roślin.
Polecam serdecznie wszystkim tym, którzy walczą z roślinami o przetrwanie, ale też tym, którzy wyciągną z tej książki przyrodniczo-ogrodnicze wnioski.
Komentarze
Prześlij komentarz