Przejdź do głównej zawartości

Parker S. Huntington & L.J. Shen – My dark Romeo

 Zdarza się tak, że książka przyciąga wzrok pięknym wydaniem. Cudowną okładką, elementami ozdobnymi, a potem okazuje się, że środek jest zupełnie inny niż cukierkowa powłoka i następuje zderzenie z rzeczywistością, która nie wszystkim czytelniczkom przypadnie do gustu.



Jest to opowieść o Dallas – dziewczynie pochodzącej z bogatego, katolickiego domu i Romeo, przedsiębiorcy, który dla swoich celów jest gotowy zniszczyć wszystko na swojej drodze. Wymuszonym małżeństwem usiłuje też zniszczyć Dallas, ale ta ma wobec niego inne plany i krnąbrnym, lekkomyślnym zachowaniem toruje sobie drogę do zwycięstwa. Okazuje się jednak, że od nienawiści do miłości jest niedaleko i oboje poniosą konsekwencje swoich czynów w postaci gorącego uczucia.

Ta książka wyróżnia się na tle romansów i wszelkiego rodzaju erotyków tym, że bohaterowie to nie słodkie istoty, z którymi można konie kraść, a paskudne, rozwydrzone i kapryśne dzieciaki w skórze dorosłych. Psocą, wymyślają kolejne intrygi, a potem na zgodę (lub nie) bawią się w seks. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie pewne męskie zachowania, które mnie denerwowały.

Romeo bowiem ma szowinistyczne, chamskie i niecodziennie paskudne odzywki wobec kobiet (a zwłaszcza swojej zony), co oznacza, że włos się jeży a głowie podczas lektury i nie pozwala na pozostawienie tego cicho. To bardzo zły przykład dla młodych dziewcząt i kobiet, które lubią czytać tego rodzaju literaturę. Niestety ten zabieg (który autorki starały się potem w fabule wyjaśnić) do mnie nie przemawia. Romantyzuje natomiast przemoc nie tyle fizyczną co psychiczną i mentalną. A tu muszę się stanowczo sprzeciwić.

Gdyby jednak autorki sięgnęły do inteligentniejszych rozwiązań, cała ta historia byłaby lekkostrawna i bardzo przyjemna. Niestety schamiony i mizoginistyczny bohater niszczy całą tę opowieść całym swoim wyimaginowanym jestestwem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn