Brakowało w moich ostatnich wyborach czytelniczych romansu, który byłby napisany ładnie i zachwycił romantyczną scenerią. Całe szczęście trafiłam na "Trzydzieści zachodów słońca" i spędziłam z nimi cudowne kilka godzin, napawając się miłością wypływającą zewsząd.
Rzecz dzieje się w Indonezji, na maleńkiej wysepce, gdzie ludzie utrzymują się z turystyki i nade wszystko cenią regionalną tradycję. To właśnie tam mieszka Nikki i to właśnie tu poznaje przystojnego Alexa. Między nimi wybucha niepohamowany romans, który zgodnie z umową obojga skończy się za trzydzieści dni. Każde z nich skrywa jakąś tajemnicę, ale i każde z nich zaczyna traktować tę znajomość poważnie.
To była urocza i lepka od uczuć opowieść osadzona w pięknych okolicznościach przyrody. Podzielona na etapy. Część jest widziana oczami Nikki, a druga część Alexa. Dzięki temu zabiegowi można głębiej poznać bohaterów i stanąć murem za ich decyzjami, albo wprost przeciwnie.
Pięknie przedstawiono tu rodzące się pomiędzy parą uczucie, ale nie ma w tym całym miłosnym świecie nic z błahości czy infantylności. Wszystko zostało tu przekazane ze smakiem. Dialogi fajnie współgrają z fabułą, opisy nie są zbyt rozbudowane, ale dobrze ilustrują miejsce, w którym rozgrywa się akcja, a zbliżenia seksualne są delikatne i ładnie napisane – nie kłują w oczy i nie powodują zażenowania.
Polecam tę miłą i powodującą motyle w brzuchu powieść. Sprawdzi się w długie jesienno-zimowe wieczory ogrzewając balijskim blaskiem słońca.
Komentarze
Prześlij komentarz