Przejdź do głównej zawartości

Tiffany D. Jackson – Biały dym

 W powieściach dla młodzieży szukam zawsze dobrych treści i zawoalowanych w fabule nienachalnych przekazów. Tym razem zajęłam się "Białym dymem" i znów miałam przysłowiowego nosa, gdyż to bardzo udana pozycja, którą z czystym sumieniem można wypchnąć w świat.



Jest to opowieść o Marigold, która wraz z mamą przeprowadza się do innego miasta. Zamieszkują w domu, w którym dzieją się rzeczy dziwne, żeby nie powiedzieć przerażające. Cóż skrywają mury tego domu i jaka jest jego okropna przeszłość? Tego musi dowiedzieć się Marigold i przestać uciekać przed duchami.

Żeby poruszyć trudny temat, a potem opisać go tak żeby młodzież się nią zainteresowała, trzeba mieć nie lada pomysł, talent i mnóstwo wyczucia. I D. Jackson to ma. Ba! Napisała powieść wzorcową, nie pomijając ani ważnego przesłania, ani wątku fabularnego, który w tej książce wybrzmiewa niczym donośny dźwięk dzwonu.

Ta książka przepełniona jest emocjami, mamy tu do czynienia z wachlarzem uczuć, z którymi bardzo trudno sobie poradzić. Autorka szafuje nimi w lewo i w prawo nie szczędząc czytelnikowi wzruszeń, a także chwil pełnych grozy, a nawet stresu. Ta powieść to niekończący się   rollercoaster.

Mimo pięknej i przyciągającej wzrok oprawy graficznej, przyznać trzeba, że to nie była łatwa lektura. Przerażała, wzruszała do łez, ale i niosła ze sobą pewien spokój, który towarzyszył mi do ostatnich stron. Autorka jest mistrzynią poruszania czułych strun. Trąca je lekko, bawi się nimi i czeka aż wybrzmią w czytelniczej głowie. Najpierw będą tylko rezonować i dawać o sobie znać, a potem niczym donośny dźwięk dotrą do podświadomości i już na zawsze tam zostaną.

To nie jest zwykła bajeczka dla dzieci i młodzieży z ukrytym morałem. To wspaniała, przemyślana i mądra opowieść o pewnych wartościach, którymi należy się w życiu kierować, by być dobrym człowiekiem.

Polecam najserdeczniej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn