-
Co za sen! - krzyknęła i wygładzając pomiętą koszulinę nocną,
postanowiła:
-
Muszę odnaleźć Księcia Malkontenta, tylko on mi zrobi dobrze!
Dajcie
mi konia!
Czym
prędzej pobiegła do królewskiej garderoby, poczynić niezbędne
przygotowania. Darowała sobie higieniczne ablucje, wyskoczyła
dziarsko z piżam i jęła paradować po komnacie i wyliczać w
myślach swe walory fizyczne.
-
Nie odmówi mi – pomyślała
- Mam
nóżki jak sarenka (nie, żeby zgrabne, pokryte
po prostu twardym owłosieniem), wygląd tradycjonalistki (nie licząc
skórzanych stringów na zadku, założonych na cześć jakiegoś
Earl Greya), roztaczam wokół siebie naturalny zapach... uda się.
Będzie moim mężem!
To
powiedziawszy, wbiła cielsko w suknię z tafty i w tym niecodziennym
stroju zasiadła w
siodle.
Zwierzę pod wpływem ciężaru zaprotestowało rżeniem, ale smagane
batem, popędziło w las niosąc na swoim grzbiecie rozochoconą
niewiastę.
Królewna
dotarła do królestwa swego wybranka o zmierzchu. Żwawo zeskoczyła
z konia, obciągnęła suknię i stukając obcasami ruszyła przez
dziedziniec. Służba schodziła jej z drogi, żeby nie paść ofiarą
tej rozentuzjazmowanej kobiety, a osobista garderobiana księcia sama
wskazała gościowi drogę do komnaty pana.
Roszczeniówka
otworzyła drzwi z impetem, wtargnęła do sypialni i trzymając się
pod boki zażądała:
-
Książę, będziesz mnie kochał, tak jak w moim śnie!
Zaskoczony
mężczyzna wyjrzał zza parawanu, uśmiechnął się leniwie i
podszedł do Królewny, której obfity biust falował w oczekiwaniu.
Ujął
okrągłą twarz w obie dłonie i rzekł:
-
Mam okres!
-
Co? Przecież Ty jesteś mężczyzną!
-
Ale jak tylko Cię ujrzałem, postanowiłem, że dziś będę
dziewczyną...
Komentarze
Prześlij komentarz