Wydawałoby się, że o trolach, czarownicach i klątwach przeczytałam już wszystko, a tu taka miła niespodzianka!
"Porwana pieśniarka" jest pierwszym tomem trylogii "Klątwy". Okładka przykuła moją uwagę w momencie kiedy weszłam do księgarni i mimo iż odwracałam wzrok, przyciągała mnie jak grymuar Anushki. Niezwykle wciągająca i w swej fantastycznej formie bardzo realnie napisana lektura. Momentami czułam wilgoć i zatęchłe powietrze trolowej jaskini oraz magię przepływającą przez kartki. Klimat, który stworzyła autorka był intymny i oddany w taki sposób, że łatwo było mi się utożsamić z postaciami. Przyjemna fabuła i rozsądny, acz znany już scenariusz związku głównych bohaterów. Nie mogłam się oderwać i kiedy zamknęłam książkę, poczułam paskudne ssanie w mym czytelniczym żołądku. Propozycja godna polecenia da wszystkich fanów fantasy z romansem w tle.
Wyczekiwana przeze mnie część druga trylogii pojawiła się w sklepach w drugiej połowie lipca. Kupiłam ją online, prosto od wydawcy. Prawdę mówiąc, zachowywałam się jak w amoku, bo zanim kurier przytaszczył paczkę, zdążyłam przeczytać część pierwszą po raz drugi. I to nie był błąd, dzięki temu byłam na bieżąco z emocjami, które towarzyszyły mi kilka miesięcy wcześniej.
"Ukryta Łowczyni" była jeszcze ciekawsza niż jej poprzedniczka. Dalsze losy Cecile i Tristana nie były mdłe i rzewne, tak jak się spodziewałam, ale przemyślane i fascynujące. Akcja toczyła się wartko, krew lała się strumieniami, a sieć intryg utkana przez Anushkę sięgała wyżej niż Góra Trollus. Wydawać by się mogło, że temat się wyczerpie w momencie kiedy serce potężnej czarownicy przestanie bić, ale Danielle Jensen nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i przygotowuje czytelnika na wojnę ze stworami, które nawet wytrawnych fanatyków powieści fantasy - zaskoczą. Część trzecia ma się pojawić w listopadzie. Dobrze, że wydawnictwo Galeria Książki zlitowało się nad biednymi czytelnikami i wyda całość w ciągu roku.
Komentarze
Prześlij komentarz