Przejdź do głównej zawartości

Jojo Moyes – W samym sercu morza

Książki Jojo Moyes można zobrazować za pomocą raz wznoszącej się, a raz opadającej sinusoidy. Raz jej powieści są tak płynne i piękne, że trudno jest się oderwać od lektury, a innym razem ciągną się jak flaki z olejem i choćbyś człowieku starał się jak możesz, to i tak przymkniesz oko ze znużenia. Nie można jednak odmówić autorce konsekwencji. Pisze dla kobiet i z myślą o nich. I to jest niezwykle cenne.

                                                                                                                                       zdj. Skeeze z Pixabay

W samym sercu morza to opowieść o kilku Australijkach, które wyszły za mąż za żołnierzy, służących w Wielkiej Brytanii i ich podróży na wyspy. W jednej, niewielkiej kajucie, przez sześć długich tygodni, kobiety z przeróżnych środowisk i o innym światopoglądzie, zmuszone są przebywać ze sobą niemal cały czas. Szybko więc dochodzi między nimi do niesnasek i nieporozumień, które summa summarum zbliżają je do siebie.

Fabułę mamy tu bardzo powolną. Nie ma wartkiej akcji i szaleństw, a piękne opowiadania, snucie wspomnień i delikatne tłumaczenie zawiłości pewnych tradycyjnych, przestarzałych zachowań. A w tle tych typowo damskich-męskich rozterek, rozkwita niewiarygodna, dojrzała miłość, która zdarza się bardzo niewielu ludziom. A chemia między tym dwojgiem ludzi jest tak namacalna, że buzuje niczym kielich najpyszniejszego szampana, jednocześnie wzbudzając złość, rozczulenie i radość.

Ta książka jest przede wszystkim o kobietach. Słabych, silnych, zrozpaczonych, zagubionych, smutnych i szczęśliwych. Tych, żyjących prostym życiem, tych, które rozprawiają jedynie o błyskotkach i obracają się w wyższych sferach, dla których konwenanse są ważniejsze niźli drugi człowiek, ale i tych wspaniałych, dobrych, z sercem na dłoni. I wśród tych, znajdują się też kobiety, które nie powinny się tym mianem chwalić; okropne, niewspółczujące, perfidne i nie okazujące współczucia. Takie, na które żadna kobieta nie chciałaby nigdy trafić. Jest i o mężczyznach, którzy uzurpują sobie prawo własności do tych kobiet, ale i walce z tymi archaicznymi zapędami. Ta książka to niekończąca się historia niesprawiedliwości wobec kobiet i tego w jaki sposób były są i pewnie długo będą postrzegane.


Ważne informacje, które autorka sprytnie wplotła w historie kilku kobiet, są jak plaster miodu na szczypiącą ranę. Piękna historia, mądry przekaz i uroczy romans w jednym. Poczytajcie, bo warto!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn