Przejdź do głównej zawartości

Magdalena Kozak – Minas Warsaw

Tolkien miał swoje Minas Tirith, które stało na straży całego Gondoru i odbijało zło płynące z serca Mordoru. Miał też Gandalfa, który z biegiem czasu stał się czarodziejem wszechpotężnym i wszechmocnym. A Warszawa... przez zupełny przypadek stała się siedzibą szalonego Maga, który przybył na smoku i jął wprowadzać nowe rządy, ku zaskoczeniu mieszkańców. Na swoje potrzeby zaanektował Pałac Kultury i Nauki, a jaśnie pokrytemu łuską gadowi, ofiarował podziemie metra oraz codzienną dawkę świeżych krów.

obraz kruszyzna z Pixabay

Brzmi zaskakująco? To dobrze, bo ta książka pełna jest niespodzianek i pysznych zwrotów akcji. I jeśli myślicie, że cała historia rozgrywa się li i jedynie w Warszawie, to jesteście w błędzie. Fabuła, bowiem przedstawiona jest w dwóch równoległych światach. Jeden to Warszawa XXI wieku, a drugi to tajemnicza Wyspa, na której trwa walka o tron, a w tle toczy się rewolucja zapoczątkowana przez tajemniczy Szarycień (nie mylić z szarym cieniem).

Macie przed sobą polskie fantasy, którego nie można opisać jednoznacznie. Historia nie jest patetyczna ani pompatyczna. Akcja toczy się wartko i jest złożona, poprzeplatana groteskowymi scenami i doprawiona niemal tuzinem wielobarwnych bohaterów.

A ci, są wyjątkowi, jak i cała historia. Żaden z nich nie jest kryształowym, idealnym przykładem do naśladowania, żaden nie nosi znamion typowego bohatera fantasy, który dzięki pomocy przyjaciół uratuje swój świat i skromnie przyjmie na głowę koronę. Tego tutaj nie znajdziecie. Doświadczycie jednak mnogości uczuć, z czego delikatny nerw na jednego z bohaterów będzie jedynie namiastką. Przed Wami, bowiem, i pierdoła, i gamoń, ale też pyszałek, narcyz, kłamca, oszust, ważniak, dyplomata, flirciara i wielu innych, którzy pomieszani w tym fantastycznym tyglu, tworzą apetyczny czytelniczy posiłek, po którym na pewno nie będzie zgagi.

Podczas lektury, miałam kilka obiekcji. Wypunktowałam je nawet sobie, żeby zwrócić uwagę na brak dokładności ze strony autorki lub pominięcia ważnych informacji o danym miejscu czy bohaterach, a tu nagle okazuje się, że autorka była krok przede mną i utarła mi nosa, bombardując rakietą informacji, które dotyczą wszystkich, biorących każdą lekturę zbyt serio i lubiących wtykać kij w mrowisko.

Ubawiłam się przednio. Zafascynowana fabułą, niebanalnymi rozwiązaniami i nieoczywistymi zwrotami akcji, zamieniłam się w jedną, wielką zadowoloną czytelniczkę, która ukontentowana i zaspokojona udaje się na poszukiwanie kolejnych równie smacznych kąsków.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...