Przejdź do głównej zawartości

Heather Dune Macadam – 999 Nadzwyczajne dziewczyny z pierwszego transportu kobiecego do Auschwitz

 Ostatnio bardzo dużą popularnością cieszą się powieści napisane na podstawie czyichś wspomnień z lat wojennych. Raz są lepsze, raz gorsze, ale rzadko trafia się na historię, która jest wynikiem potężnych badań nad sprawą i przekopywania się przez niezliczone ilości wspomnień, literatury i dokumentacji. Takim właśnie przykładem jest "999...", gdzie zgadza się dokładnie każdy historyczny element, a opowieść ta, nie jest bezdusznym czytadłem o niczym. To przykład książki mądrej i wzorcowej. Takiej, o której powinno się mówić dużo i często.



Praca dla rządu – pod tym fałszywym hasłem kryła się historia niczemu winnych dziewcząt, które były u progu  dorosłego życia. Marzyły o karierach, dobrej pracy, mężu i dzieciach. Wychowane w miłości i poczuciu własnej wartości, z dnia na dzień trafiły do najpodlejszego miejsca na ziemi, z którego nie wszystkie wróciły, a jeśli już, to z bagażem potworności, których nie mogły udźwignąć do końca życia.

Znamy historię Holokaustu i mamy świadomość potwornych zbrodni dokonywanych w niemieckich obozach śmierci. Zdajemy sobie sprawę z tego w jaki sposób były traktowane więźniarki, w jaki sposób odzierano je z człowieczeństwa, eksperymentowano na nich i traktowano gorzej od zwierząt. W książce autorstwa Macadam czytamy o kobietach, które mogłyby być naszymi koleżankami, sąsiadkami, znajomymi. Kobietach, które chciały żyć, a zostały skazane na niewyobrażalne cierpienia, upokorzenia i pracę ponad siły. Te historie są prawdziwe. Nakład pracy i reaserch wykonany przez autorkę procentuje. Mamy szansę poznać te niezwykłe dziewczyny na tyle, na ile pozwolił na to uciekający czas i co za tym idzie, blaknące wspomnienia. 

To nie jest powieść, którą czyta się z zapartym tchem i czeka na szczęśliwe zakończenie. To kompendium wiedzy o zagładzie Żydów, o dzielnych kobietach usiłujących przeżyć potworności obozu w Auschwitz. Jest to bardzo ważny dokument i świadectwo bólu wielu ludzi. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą uzupełnić swoją wiedzę.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn