Zawsze z ogromną przyjemnością pochylam się nad nowymi cyklami fantasy. Po kapitalnym Gołębiu i wężu, czekałam na kontynuację z niecierpliwością. Solidne tomisko pojawiło się u mnie kilka dni temu i tak jak myślałam, lektura pochłonęła mnie bez reszty.
Przygoda Reida i Lou trwa nadal, wydawać by się mogło, że po potwornościach zaserwowanych im przez Morgane, ich uczucie jest silne i nietykalne, a wspólne zaufanie wzrosło. Niestety nie jest tak łatwo. Kropla drąży skałę, w związek tych dwojga ludzi wkrada się fałsz i para krok po kroku oddala się od siebie. W dodatku Reid nie chce przyjąć do wiadomości, że jest czarownicą i jego dziedzictwem wcale nie jest walka z nimi...
Pyszna była to lektura. Klimatem przypominała nieco uniwersum ze Szklanego Tronu Sarah J. Maas. Miała dokładnie taki sam rytm i schemat, jednak historia była zupełnie inna.
Ta wspaniała, wielowymiarowa powieść rozkręca się bardzo powoli. Nie nudzi jednak i nie jest sztucznie wypełniona, zawiera mnóstwo informacji, które ukwiecają fabułę i często wywracają historię "do góry nogami". Akcja potrafi obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni w każdej chwili. Zaszokować i zaciekawić.
Wielkie brawa dla autorki za wspaniałe postaci. Mięsiste, wyraziste i nienudne. Główna bohaterka, jej krnąbrność, spryt i poczucie humoru pięknie komponuje się z wyważonym i zasadniczym Reidem. Wspólnie tworzą niezwykłą i wyrazistą parę. Do tego kolorowi i niebanalni przyjaciele. Rezolutna Coco, uroczy Ansel, ciapowaty Beau czy kolorowa trupa aktorska pełna indywiduów.
Polecam wszystkim miłośnikom gatunku, bo od tej książki, przepełnionej magią i uczuciem trudno się uwolnić. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Komentarze
Prześlij komentarz