Większość fantasolubów doskonale zna twórczość Feliksa W. Kresa, ponieważ autor napisał do dziś kilka powieści fantasy i opowiadań. Północna granica jest wznowieniem i to mnie jako czytelniczkę cieszy szalenie. Bo choć zdania są podzielone co do cyklu Księga całości, to ja z lubością odświeżę sobie kolejne tomy i pozachwycam się nimi jak niemal dekadę temu.
Trwają walki z potworami, podopiecznymi boga Alera. Garstka żołnierzy wraz z kotem pełniącym funkcję zwiadowcy wyrusza do walki. Tak w telegraficznym skrócie można opisać fabułę, bo pierwsza część cyklu to li i jedynie tętniące przemocą pole bitewne. Niech Was to jednak nie zraża, drodzy czytelnicy, gdyż składową tej książki są postaci, dzięki którym historia jest płynna i niebanalna.
Wiedzieć Wam trzeba, że bohaterowie nie są wypacykowanymi i wspaniałymi żołnierzami. Stworzeni przez autora z ogromnym pietyzmem i wyrafinowaniem, zupełnie nie przypominają wymuskanych i pełnych ideałów bohaterów służących krajowi w imię zasad. To popełniający błędy ludzie, którzy po prostu muszą wykonywać swoją pracę. Dzięki temu zabiegowi autor uniknął sztuczności i niepotrzebnych porównań do reszty bohaterów, znanych z innych książek fantastycznych.
Lwia część tej powieści to pieczołowicie przygotowane sceny batalistyczne, szarady bitewne, w które raz po raz wtrąca zawiłości polityczne. Walki są bardzo brutalne, trup ściele się gęsto, a bohaterowie, z którymi powoli czytelnik się zaznajamia i stają się coraz bliżsi, wcale nie mają zagwarantowanego długiego życia.
To nie jest łatwa lektura, z którą przyjemnie zakończymy wieczór. To książka dynamiczna, ociekająca krwią i przepełniona przemocą. Jednocześnie pełna zagadek i niedopowiedzeń, niewiadomych, które w tym tomie nie zostaną wyjaśnione. To powieść dla wytrawnych i wymagających czytelników.
Komentarze
Prześlij komentarz