Przejdź do głównej zawartości

Corinne Michaels – Zawalcz o mnie

 Seria o braciach Arrowood ma szansę stać się jedną z najpoczytniejszych. A to dlatego, że przystojnym właścicielom ziemskim bardzo trudno się oprzeć. Wiadomo, że to wyidealizowany obraz mężczyzny, ale czy to zbrodnia móc powzdychać do bohaterów? Przed Wami drugi tom traktujący o Declanie i Sydney.



Po śmierci ojca Declan wraca do Sugarloaf, by przez pół roku zajmować się rodzinną farmą. Marzy o tym, by niechciany staż szybko minął, ale sprawy komplikują się, gdy na horyzoncie pojawia się Sydney, pierwsza i najważniejsza miłość w życiu młodego mężczyzny. I choć bracia poprzysięgli sobie, że nigdy się nie ożenią, to wobec tak silnego uczucia, będą musieli tę obietnice jeszcze raz zweryfikować.

Wiadomo czego spodziewać się po Corinne Michaels i jej romansach. Wiadomo też, że będzie to historia z lukrowanym happy endem, ale to, jak poprowadzi fabułę może wprawiać w osłupienie. Historia Declana i Sydney to nieustanna jazda bez trzymanki. Tańczą wokół siebie, torturują wybuchami pożądania, które musza w sobie później tłumić i walczą z uczuciem, które pomimo mijających lat jest silne i nierozerwalne. Tylko upór i zasady, którymi kieruje się Declan, powodują, że obie strony cierpią, podejmują głupie i nierozsądne decyzje, których koniec końców konsekwencje poniosą oboje.

Może i historia jest sztampowa i przewidywalna, może zbyt cukierkowa, ale nie można powiedzieć, że nudna. Jest wciągająca i szalenie romantyczna, a to sprawia, że miłośniczki tego rodzaju literatury westchną z lubością nad jej kartami. Bohaterowie są fajni, atrakcyjni i inteligentni, a, że podejmują głupie decyzje, to tylko dlatego, żeby fabuła była jeszcze bardziej zagmatwana i ciekawsza.

Jeśli więc jesteście miłośniczkami romansów obyczajowych, które ociekają pożądaniem i gorącym uczuciem, to nie zawiedziecie się na pewno. Corinne Michaels umie pisać tak, że czyta się jednym tchem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn