Seria o braciach Arrowood ma szansę stać się jedną z najpoczytniejszych. A to dlatego, że przystojnym właścicielom ziemskim bardzo trudno się oprzeć. Wiadomo, że to wyidealizowany obraz mężczyzny, ale czy to zbrodnia móc powzdychać do bohaterów? Przed Wami drugi tom traktujący o Declanie i Sydney.
Po śmierci ojca Declan wraca do Sugarloaf, by przez pół roku zajmować się rodzinną farmą. Marzy o tym, by niechciany staż szybko minął, ale sprawy komplikują się, gdy na horyzoncie pojawia się Sydney, pierwsza i najważniejsza miłość w życiu młodego mężczyzny. I choć bracia poprzysięgli sobie, że nigdy się nie ożenią, to wobec tak silnego uczucia, będą musieli tę obietnice jeszcze raz zweryfikować.
Wiadomo czego spodziewać się po Corinne Michaels i jej romansach. Wiadomo też, że będzie to historia z lukrowanym happy endem, ale to, jak poprowadzi fabułę może wprawiać w osłupienie. Historia Declana i Sydney to nieustanna jazda bez trzymanki. Tańczą wokół siebie, torturują wybuchami pożądania, które musza w sobie później tłumić i walczą z uczuciem, które pomimo mijających lat jest silne i nierozerwalne. Tylko upór i zasady, którymi kieruje się Declan, powodują, że obie strony cierpią, podejmują głupie i nierozsądne decyzje, których koniec końców konsekwencje poniosą oboje.
Może i historia jest sztampowa i przewidywalna, może zbyt cukierkowa, ale nie można powiedzieć, że nudna. Jest wciągająca i szalenie romantyczna, a to sprawia, że miłośniczki tego rodzaju literatury westchną z lubością nad jej kartami. Bohaterowie są fajni, atrakcyjni i inteligentni, a, że podejmują głupie decyzje, to tylko dlatego, żeby fabuła była jeszcze bardziej zagmatwana i ciekawsza.
Jeśli więc jesteście miłośniczkami romansów obyczajowych, które ociekają pożądaniem i gorącym uczuciem, to nie zawiedziecie się na pewno. Corinne Michaels umie pisać tak, że czyta się jednym tchem.
Komentarze
Prześlij komentarz