Przejdź do głównej zawartości

P. K. Farion – Diabelski układ

 Bardzo nie lubię pisać źle o książkach. Bardzo. Staram się zawsze pisać opinie zgodnie z własnym sumieniem, ale tak, żeby autor lub autorka nie poczuli się urażeni. Wszak piszę o ich dziecku, o ich pracy, długich godzinach spędzonych podczas pisania, o ich marzeniu, które właśnie się spełniło... Nie jestem krytyczką literacką lecz czytelniczką z wieloletnim stażem i naprawdę czasami gardło mi ściska jak trafię na książkę, od lektury której łzawią oczy i zatyka z wrażenia.



Fabuła tej lektury opiera się na relacji między dwojgiem ludzi, którzy poznali się w pracy. On jest ochroniarzem, a ona asystentką szefa. Para bardzo szybko się zaprzyjaźnia i spędza ze sobą wiele czasu. Mężczyzna jednak znika bez słowa, zostawiając zakochaną w nim dziewczynę z rozdartym sercem. Chłopak zjawia się potem i pod pretekstem rozmowy przy kawie, zmusza ją do wypłacenia 500 tys złotych i porywa, by potem przedstawić jej iście gangsterski plan.

Och, jakiż w tej książce panuje chaos. Nie jest to jednak bałagan kontrolowany, mający na celu wyprowadzenie czytelnika w pole, by potem zaskoczyć, ale konkretny i wymykający się z rąk. Nic tu do siebie nie pasuje. Odnosiłam wrażenie jakby autorka zapomniała podać istotnych faktów, które urealniłyby historię. Jest tu kilka zwrotów akcji, ale tak niezrozumiałych i dziwnych, że nawet jeśli potem wyjaśnione zostały dialogami, to zrobiono to zbyt późno, by było chronologicznie i logicznie.

Bohaterowie niestety są niedopracowani. Trudno było za nimi nadążyć i zrozumieć ich zachowania. To trochę tak, jakby autorka wyobraziła sobie swoich bohaterów, a potem nie podzieliła się tymi informacjami z odbiorcami, jakby nie napisała o nich wszystkiego. Jakby zapomniała wskazać ich cechy charakteru, emocje im towarzyszące, które w późniejszym czasie byłyby wytłumaczeniem ich zachowania. Niestety bez podania tych podstawowych informacji, czytelnik się gubi, marszczy brwi i zastanawia się o co chodzi i jak do pewnych sytuacji doszło.

Irytujące też były zwroty, którymi posługiwał się główny bohater. Ilość pojawiającego się w książce słowa "piękna" przekracza wszelkie granice dobrego smaku i sprawia, że zamiast uroczego zwrotu, dodającego scenom romantyzmu, staje się pustym i nic nieznaczącym frazesem.

To nie jest tak, że ta książka jest na wskroś zła. Jest bardzo niedopracowana i posiada mnóstwo dziur w strukturze, które można by załatać, by miały sens. Przykro mi, ale nie mogę jej z czystym sumieniem polecić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn